Wydawałoby się, że pytanie jest równie absurdalne, jak obwinianie o brak takiej transmisji samego Donalda Tuska. Tymczasem nawet na stronach internetowych Gazety Wyborczej, zwykle murem stojącej za PO i byłym już premierem, można przeczytać, że taki zarzut znajduje potwierdzenie w nagraniach z tzw. afery taśmowej. Na jednym z nich prezes PKN Orlen Jacek Krawiec jasno mówi, że to, czy jego spółka zasponsoruje siatkarską imprezę, zależy od decyzji Donalda Tuska.
Spółki kontrolowane przez skarb państwa należą do największych w naszym kraju. Nic dziwnego, zwykle są to byli monopoliści lub ich następcy, jak PZU, PKO BP, PKN Orlen, PGNiG czy firmy energetyczne. Mają ogromne przychody, a także budżety sponsorskie i reklamowe. O tym jak i gdzie zostaną wydane te pieniądze, powinny przesądzać rzetelne analizy i długoterminowe strategie. Ale tak naprawdę decydują o tym politycy, którym posady zawdzięczają członkowie władz tych państwowych firm. No bo skoro to minister (a bywały przypadki, że i sam premier) decyduje o tym, czy pan X zostanie prezesem spółki Y, to przecież ten nie może mu odmówić, kiedy powie, że na siatkówkę grosza nie damy, ale na rajd to już owszem.
Tego systemu kapitalizmu politycznego oczywiście nie stworzyła koalicji PO i PSL, powstawał przez ostatnie 25 lat za wiedzą i zgodą kolejnych rządów. Ale w ciągu ostatnich 7 lat przeżył prawdziwy rozkwit i został doprowadzony do absurdu. No bo jeśli od decyzji samego premiera zależy, czy znajdą się pieniądze na pokazanie w telewizji relacji z jakiejś sportowej imprezy, to czym sytuacja w tej kwestii różni się u nas od putinowskiej Rosji, czy łukaszenkowskiej Białorusi?