Kancelaria Premiera wystawiła rządowi Donalda Tuska laurkę: pięć najważniejszych sukcesów, pięć najtrudniejszych reform. Sukces pierwszy: pakiet rozwiązań na rzecz rodziny. Zgoda. Ale sukces drugi: skok infrastrukturalny, jest nie tylko sukcesem rządów Donalda Tuska. Jest pochodną wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. i wysokiej absorpcji środków unijnych w latach następnych. Rząd był głównie politycznym beneficjentem tego sukcesu.
Sukces trzeci: silna Polska w UE. Tak, była słabsza. Polityka zagraniczna premiera zasługuje na uznanie. Powinna być kontynuowana. Dokument rządowy przytacza jako swoją zasługę wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Unii, awans Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej i 300 mld zł wynegocjowane w UE dla Polski.
Otóż sukces Jerzego Buzka był sukcesem premiera Buzka i wyrazem uznania dla osiągnięć polskiej transformacji po 1989 r. Co do pieniędzy, to dokument rządowy – używając określenia prof. Stanisława Gomułki – trochę „przywłaszcza" sobie te pieniądze, bo główna część pozyskanych funduszy wypływała z reguł prawnych obowiązujących w Unii.
Sukces czwarty: wysoki wzrost PKB w Polsce. Tutaj trudno się nie uśmiechnąć na widok rządowej propagandy. Prawdziwy jest fakt statystyczny, że polski przyrost PKB w latach 2008–2013 był największy w Unii. Ale Polska uniknęła światowego kryzysu w rezultacie mądrej taktyki Rady Polityki Pieniężnej i nadzoru bankowego przed rokiem 2007. Nie mieliśmy wówczas także nadmiernego zadłużenia publicznego. Polska w latach kryzysu stała się tych zjawisk beneficjentem.
W latach 1991–2007 odnotowaliśmy też wysoką średnią dynamikę wzrostu PKB: 4,5 proc., ale wynikającą z faktu, że kraj słaby, jakim jest nadal Polska, zawsze ma wyższy potencjał wzrostowy. Gdyby rząd Tuska utrzymał to tempo przez następne siedem lat, to przyrost PKB wyniósłby 36 proc. Ale nastąpił kryzys światowy. Oczywiście nie ma tu specjalnej winy rządu.