Od problemu braku opodatkowania rolnictwa nie da się uciec, choć w tej kadencji parlamentu żadnych zmian nie będzie. Decyzję, by w roku przedwyborczym nie zajmować się tym zagadnieniem, uważam jednak za bardzo słuszną. Nie udałoby się przełamać ograniczeń politycznych i końcowy efekt byłby daleki od doskonałości.
Co więcej, pojawiłaby się liczna grupa „obrońców uciskanego ludu" obiecująca likwidację opodatkowania, co byłoby nośnym sloganem w kampanii wyborczej, podobnie jak obietnica obniżenia wieku przechodzenia na emeryturę. A trzeba przy tym mieć na względzie, że opodatkowanie dochodów z rolnictwa to zagadnienie trudne i złożone, wymagające długiego okresu przygotowań zarówno po stronie administracji, jak i samych rolników.
Cały proces będzie trwał kilka lat i wymagał sekwencji oraz konkretnych działań. Warto więc starać się pozyskać społeczną aprobatę, rzetelnie informując opinię publiczną o kosztach, korzyściach i konsekwencjach zarówno zmian, jak i ich zaniechania.
Decyzja polityczna
Zmiana w systemie obciążeń daninami publicznymi oraz ubezpieczeń społecznych rolników będzie polityczna. Doświadczenie pokazuje, że decyzje takie bywają często podejmowane ad hoc. Słabością naszej klasy politycznej jest często pośpiech i chęć wykorzystania nadarzającej się okazji.
Jednak w tym przypadku nie może być tak, że projekty ustaw pojawią się kilkanaście dni po zapowiedzi premiera. Ta kwestia jest zbyt poważna, by działać w pośpiechu. Popełnione błędy mogą być kosztowne. Dlatego tak ważna jest merytoryczna debata o tym fundamentalnym dla przyszłości Polski zagadnieniu.