Różnice dotyczą tylko nazwania warunków, jakie muszą być spełnione, by spokojnie przyjąć wspólną walutę. Politycy rządzącej koalicji mówią, że najpierw trzeba nadgonić gospodarczo Zachód. Natomiast politycy z opozycji i ekonomiści twierdzą, że najpierw trzeba przeprowadzić głębokie reformy strukturalne. Oczywiście ta retoryczna różnica wynika wyłącznie z niechęci rządzących do mówienia o niepopularnych reformach.
Ważne, że zgodność poglądów w sprawie euro jest istotnym argumentem we wszystkich rozmowach z Brukselą. Nie można bowiem podejmować decyzji tak waż- nej we wszystkich wymiarach bez zgody przynajmniej znacznej części społeczeństwa. A sprawa dotyczy przecież jednego z atrybutów suwerenności państwa, jakim jest własna waluta.
Opublikowany w czwartek kolejny raport NBP w sprawie euro powtarza to, o czym wszyscy wiedzą: posiadanie własnej waluty daje nam skuteczny mechanizm wychodzenia ze wszystkich dołków gospodarczych. W takich sytuacjach złoty się osłabia, eksport staje się bardziej dochodowy, a jednocześnie spada import.
Ale w raporcie NBP przypomniano, że do przyjęcia euro nie wystarczy zreformować polską gospodarkę. Ważniejsze jest, by zreformował się sam euroland. Dziś wspólna waluta łączy kraje o bardzo zróżnicowanej polityce fiskalnej, co stwarza wysokie ryzyko kryzysu.