Nie ma wolności bez odpowiedzialności. Wolność polega na układaniu naszych spraw w taki sposób, jaki uznajemy za najwłaściwszy. Wiąże się ona z podejmowaniem ryzyka, ale i z odpowiedzialnością za skutki naszych decyzji. Tymczasem państwo stara się ograniczyć tę wolność, obiecując w zamian zwiększenie bezpieczeństwa przez ograniczenie odpowiedzialności. Wolność ogranicza się łatwo. Z ograniczeniem odpowiedzialności jest już trudniej. Wielu ludzi woli zrezygnować z wolności w zamian za bezpieczeństwo. A jak już z wolności skorzysta, to nie chce ponosić odpowiedzialności.
Tak właśnie było z kredytami hipotecznymi we frankach. To oczywiste, że kredyty najbezpieczniej brać w walucie, w której się zarabia. Kredyty w innych walutach wiążą się z ryzykiem. Ale kiedy w końcu zrozumiemy, że to zaleta, a nie wada wolności?!
Na wolnym rynku państwu nic do tego, jaką umowę zawieram z bankiem i w jakiej walucie. Ale wolny rynek wiąże się z równością wobec prawa. Tymczasem państwo uprzywilejowało jedną ze stron – banki. Ustawa o „uporządkowaniu" stosunków kredytowych z grudnia 1989 roku pozwoliła bankom jednostronnie zmienić warunki umów i oprocentowanie kredytów. Po uzyskaniu statusu świętych krów banki udzielały kredytów krewnym i znajomym królika i w 1993 roku trzeba było uchwalić koleją ustawę o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorstw i banków, która regulowała bankowe postępowanie ugodowe, czyniąc z banków uprzywilejowanych wierzycieli kredytobiorców, którym wcześniej bezmyślnie udzieliły kredytów. Prawo bankowe z 1997 roku utrwaliło wszystkie przywileje, z bankowym tytułem egzekucyjnym na czele. Wynikało to z wiary, że to sektor finansowy decyduje o gospodarce kraju, a nie jakaś tam produkcja.
Uprzywilejowanie banków należy ograniczyć. Choćby dlatego, żeby nie mogły jednostronnie zmienić umów kredytowych, by nie uwzględniać przy obliczaniu wysokości rat ujemnej stopy procentowej w Szwajcarii, co właśnie bezczelnie próbują robić. Ale w ramach odpowiedzialności proszę pamiętać, że zsumowane raty kredytów hipotecznych zaciągniętych we frankach, spłacane w złotówkach od 2008 roku, nadal są niższe od tych, które musiałyby być zapłacone, gdyby kredyt był w złotówkach! Więc, drodzy frankowicze, nie bądźcie górnikami. Zawsze macie drogę sądową – czasami nawet z bankami można wygrać. Zwłaszcza że niektórzy sędziowie mają kredyty we frankach.
Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha