Zjawisko jest zresztą szersze i wykracza poza strefę euro. Z dziesięciu krajów G10 aż sześć (Niemcy, Japonia, Francja, Belgia, Holandia, Szwecja) odnotowuje ujemną rentowność na krótkim końcu krzywej (papiery o okresie zapadalności od dwóch do pięciu lat), a ledwo cztery (USA, Wielka Brytania, Kanada, Włochy), lekko wystawały jeszcze pod koniec stycznia nad powierzchnię.
Bank centralny nie może mieć w bilansie więcej niż 25 proc. każdej emisji obligacji i nie więcej niż 33 proc. obligacji jednego emitenta. Bez względu na wynik negocjacji nowego rządu greckiego z kredytodawcami, z programu skupu aktywów przez EBC co najmniej do czerwca zostały więc wyłączone obligacje greckie. Zakupy obejmą w pierwszej kolejności obligacje będące dziś w posiadaniu instytucji międzynarodowych, co zmniejszy ryzyko obciążające ich portfele.
Czy to zadziała
Jak można sformułować cele, które postawił przed sobą EBC? W kilku punktach: wzrost wolumenu kredytu; wzrost cen aktywów; spadek cen pożyczek; spadek zewnętrznej wartości euro; stymulowanie gospodarki; wzrost inflacji w pobliże celu 2 proc. i trwałe zakotwiczenie w tych okolicach oczekiwań inflacyjnych. Pierwsze reakcje rynkowe na program ilościowego luzowania polityki pieniężnej w strefie euro były pozytywne i zgodne z oczekiwaniami. Z punktu widzenia EBC najważniejszy był wzrost oczekiwań inflacyjnych. Wskaźnik 5Y/5Y break-even forward, wyceniający inflację za pięć lat, podniósł się z 1,5 proc. do 1,75 proc. Przy czym EBC nigdzie nie wiąże długości QE z określonym poziomem inflacji (brak tzw. forward guidance, jak przedtem w USA, czy w Zjednoczonym Królestwie). W górę poszły indeksy giełdowe, w dół rynkowe stopy procentowe, euro osunęło się wobec dolara na poziom najniższy od 10 lat.
Efekt sygnalizacyjny
Reakcje na rynku finansowym były przewidywalne. Prezes Mario Draghi nie ukrywał zresztą, że przy ruchach cen aktywów liczy na tzw. efekt sygnalizacyjny, czyli dostosowanie rynku do nowej sytuacji jeszcze na długo przed startem programu. Tak było w 2012 r., kiedy sama zapowiedź operacji OMT [Outright Monetary Transactions – program skupu długu państw strefy euro na rynku wtórnym – red.] wywołała spadek rentowności obligacji krajów peryferyjnych, choć EBC nic jeszcze nie zrobił. Jeśli na dodatek Fed odsunie w czasie moment pierwszej podwyżki stóp w USA, to trendy zarysowane w pierwszych dniach po ogłoszeniu programu przez EBC utrzymają się co najmniej przez najbliższe pół roku.
Wątpliwości dotyczą głównie dłuższego okresu oraz wpływu europejskiego wariantu QE na realną gospodarkę. Czy EBC, skupując z rynku warte co najmniej 1,1 bln euro aktywa, doprowadzi do powstania baniek spekulacyjnych? Jestem tu optymistą.
Po pierwsze, stopy procentowe są już bardzo niskie, ich dalszy spadek musi więc siłą rzeczy być ograniczony. Fed zdołał zepchnąć w dół stopy rynkowe o ponad 1 pkt proc. Gdzie ma je zepchnąć EBC? Po drugie, ważna kategoria aktywów – akcje są w tej chwili w Europie relatywnie drogie. Od połowy 2012 r. do końca 2013 r. giełdy w strefie euro urosły o jedną trzecią. Indeks Euro Stoxx 50 miał pod koniec stycznia tego roku współczynnik P/E [cena/zysk – red.] na poziomie 17, przy długookresowej wycenie 14 i już w 2013 r. – podobnie zresztą jak S&P 500 – przekroczył 10-letnią średnią. Kontraktami terminowymi na indeks Stoxx 600 handluje się przy P/E na 2015 r. równym 21,20 oraz rentowności 3,82 proc. Jest to wynik dużo lepszy od S&P 500, gdzie P/E wynosi 15,37, a stopa zwrotu 2 proc. Giełdy w strefie euro były już solidnie napompowane przed ogłoszeniem przez EBC decyzji o uruchomieniu pełnej wersji QE. W ostatnich dwóch latach napływ netto do funduszy akcyjnych inwestujących w eurolandzie przekroczył 200 mld dol. Przestrzeń dla pompowania bąbla na giełdach nie jest więc zbyt duża. Tym bardziej że Fed może zwlekać, ale nie bez końca. Jeszcze w tym roku stopy w Stanach pójdą w górę – wolniej, może mniej intensywnie, ale nieuchronnie.