Do ataku doszło 4 grudnia na wodach wschodniego Pacyfiku. „Wywiad potwierdził, że łódź przewoziła (...) narkotyki i poruszała się po znanym szlaku przerzutu narkotyków na wschodnim Pacyfiku” - głosi komunikat opublikowany w serwisie X. Jak czytamy do ataku doszło na wodach międzynarodowych a łódź była wykorzystywana przez „organizację oznaczoną jako terrorystyczna”. W ataku zginąć miały cztery osoby.
Informacji na temat ataku na łódź towarzyszy odtajnione nagranie, na którym widać zatopienie łodzi.
Od 2 września, czyli od momentu rozpoczęcia przez USA wojny z kartelami narkotykowymi w Ameryce Południowej, amerykańska armia przeprowadziła co najmniej 20 ataków na łodzie, w których zginęło co najmniej 80 osób.
W ostatnich dniach głośno jest o pierwszym z takich ataków, przeprowadzonym 2 września – amerykańska armia miała wówczas przeprowadzić dwa ataki na łódź - po pierwszym dwie z 11 osób znajdujących się na jej pokładzie nadal żyły, mimo to przeprowadzono drugi atak, który skończył się śmiercią rozbitków. „Washington Post”, który opisał tę historię podał, że drugi atak był wynikiem realizacji polecenia sekretarza obrony Pete'a Hegsetha, by nikt nie wyszedł żywy z ataku. Hegseth zaprzeczył tym doniesieniom i na posiedzeniu gabinetu Donalda Trumpa przekonywał, że nie wiedział, by ktoś przetrwał atak, choć - jak dodał - nie obserwował całej operacji do końca. Hegseth mówił jednocześnie, że decyzja o przeprowadzeniu drugiego ataku na łódź była słuszna. Tymczasem według informacji AP Pentagon wiedział, iż nie wszyscy płynący łodzią zginęli po pierwszym ataku.