Jak dostać się do nowej elity

Przeglądałam ostatnio listę organizacji polskich studentów na jednej z czołowych brytyjskich uczelni. Nazwiska sporej części młodych ludzi brzmiały znajomo- przynajmniej dla dziennikarki stron ekonomicznych.

Publikacja: 10.02.2015 15:25

Anita Błaszczak

Anita Błaszczak

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Takie same nosi kilku polskich przedsiębiorców i menedżerów dobrych krajowych firm. Widać, że zadbali o solidną i prestiżową edukację swoich dzieci, które już na starcie kariery będą miały cenną przewagę konkurencyjną.

Na tę przewagę - choć w wydaniu amerykańskim – zwrócił niedawno uwagę brytyjski „The Economist" w bardzo ciekawej analizie rosnących wpływów merytokracji w USA. Podobnie jak kiedyś dziedzictwo szlachetnej krwi i majątków tworzyło trudno dostępną dla plebsu elitę arystokracji , tak obecnie w USA rośnie wpływ merytokracji- elity bazującej na swoich talentach, górującej nad resztą intelektem i świetnym wykształceniem.

W USA tworzą ją absolwenci najlepszych uczelni Ligi Bluszczowej (które w ostatnich latach ze względu na kryzys i wzrost kosztów stały się mniej dostępne dla typowej klasy średniej) czyli świetnie wynagradzani specjaliści, menedżerowie i przedsiębiorcy , którzy swoim dzieciom przekazują majątek idący często w parze z ambicją i prestiżowym wykształceniem.

Nie wspominając o całym zapleczu dobrych kontaktów i znajomości- zarówno tych od rodziców jak i tych będących owocem networkingu budowanego już od dobrego przedszkola. Notes czy raczej smartfon z odpowiednimi telefonami czy mailami bardzo pomaga w karierze i dalszym umacnianiu się w gronie elity, choć - jak zwracają uwagę autorzy „The Economist" - dzisiejsza merytokracja dużo bardziej niż dawni arystokraci zasługuje na swoją dominującą pozycję. Bo po prostu jest dobra. W porównaniu wyników egzaminu SAT, który zdają kandydaci na studia w USA, wyraźnie widać, że młodzież z najbogatszych rodzin radzi sobie najlepiej. Są zdolniejsi? Polityczna poprawność zabrania takich opinii (tym bardziej, że wśród najzamożniejszych dominują biali), ale coś w tym jest, skoro przybywa rodzin, gdzie oboje z rodziców mają dyplomy dobrych szkół. Udział takich małżeństw zwiększył się ze wzrostem udziału kobiet na amerykańskich uczelniach- które zwykle wybierają sobie męża z dyplomem. Wprawdzie nie musi to od razu oznaczać zdolniejszych dzieci, ale faktem jest, że swoje robi dbałość o odpowiedni rozwój od wczesnego dzieciństwa (w amerykańskich filmach nierzadko pojawia się wątek ostrej rywalizacji rodziców niemowlaków o miejsce w dobrych przedszkolach, gdzie organizowane są castingi do grupy), oraz wpływ otoczenia i przykład rodziców. Sprzyja im także stabilność zamożnych rodzin- gdzie dzieci przychodzą na świat zwykle po ślubie i wychowują się w stabilnej rodzinie a nie w kolejnych związkach partnerskich.

Model prawie doskonały, choć amerykańskim politykom i socjologom (także tym będącym przedstawicielami merytokracji) sen z oczu spędza obawa, że pryśnie amerykański mit dający zdolnym, ambitnym i pracowitym nadzieje na karierę od pucybuta do milionera. Stąd apele by inwestować w poprawę jakości szkół, publicznych uczelni, by zwiększyć szanse dzieci mniej zaradnych rodziców.

U nas takich obaw jeszcze nie ma, bo nasza merytokracja dopiero jest w zalążku. Warto jednak zadbać, by miała jak największy zasięg. Powinniśmy więc jako rodzice (nieważne czy obecni, czy przyszli) walczyć o dobre szkoły, nauczycieli, o dobrej jakości studia. Bez tego tłum absolwentów kiepskich uczelni będzie trafiał do grupy kiepsko opłacanego plebsu - zatrudnianego na zlecenie, przy byle jakich pracach. Tyle, że bardziej sfrustrowanego, bo z dyplomem.

Takie same nosi kilku polskich przedsiębiorców i menedżerów dobrych krajowych firm. Widać, że zadbali o solidną i prestiżową edukację swoich dzieci, które już na starcie kariery będą miały cenną przewagę konkurencyjną.

Na tę przewagę - choć w wydaniu amerykańskim – zwrócił niedawno uwagę brytyjski „The Economist" w bardzo ciekawej analizie rosnących wpływów merytokracji w USA. Podobnie jak kiedyś dziedzictwo szlachetnej krwi i majątków tworzyło trudno dostępną dla plebsu elitę arystokracji , tak obecnie w USA rośnie wpływ merytokracji- elity bazującej na swoich talentach, górującej nad resztą intelektem i świetnym wykształceniem.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację