Alternatywa dla długiego transportu kontenerów drogą morską wydaje się oczywistą zmianą, a w jej wyniku rewolucję może przeżyć handel internetowy, i to nie tylko w naszym kraju.
Każda firma z umową na produkcję jakiegokolwiek towaru w Chinach wie, z jak dużym wyprzedzeniem trzeba planować jakiekolwiek zmiany w ofercie. Chodzi nie tylko o wysokie obłożenie pracą zakładów, ale też długi transport. Dlatego, jeśli nawet produkt nagle okazywał się w Europie hitem, to klienci często i tak musieli czekać kilka tygodni, aż kontenerowiec pokona długą trasę. Producenci np. elektroniki często byli zmuszeni do korzystania ze znacznie droższego transportu lotniczego, gdy w sklepach brakowało jakiegoś wyjątkowego hitu, a magazyny w Europie świeciły pustkami.
Kolej może okazać się narzędziem pomocnym do realizacji strategii chińskich gigantów handlu internetowego z Alibabą na czele. Firma zdominowała krajowy rynek i aby dalej rosnąć w tak szybkim tempie, potrzebuje kolejnych kierunków ekspansji – nie bez powodu w ostatnich miesiącach założyciel grupy Jack Ma tak dużo mówi o Europie.
Chińskie serwisy już podbijają konsumentów w Europie głównie niskimi cenami, ale na ich dostawę trzeba jednak trochę poczekać. Jeśli terminy się skrócą, magistralą kolejową może popłynąć istna rzeka różnych produktów, a dzięki dostępowi do internetu klienci nie będą już ograniczeni katalogami dystrybutorów chińskich towarów. Sami będą mogli u źródła zamawiać to, na co im tylko przyjdzie ochota.
To także szansa dla całej okolicy, gdzie już znajduje się terminal przeładunkowy. Chińczykom nie chodzi przecież o dotarcie do naszego rynku – może i dynamicznego, ale nieszczególnie zasobnego. Co innego Niemcy czy Wlk. Brytania – tam dopiero widzą ogromne możliwości i na pewno spróbują je wykorzystać. My zyskamy przy okazji, ale zawsze lepsze to niż nic.