Walka o posiadaczy aut sprawiła bowiem, że towarzystwa miały stratę techniczną z polis OC w pierwszej połowie roku.
Nadzór zarzuca ubezpieczycielom przede wszystkim niekonsekwencję taryfową. Sugestie dotyczące zmiany modeli wyceny ryzyka czy ustalenia składki minimalnej można odebrać jako zwrócenie uwagi na brak umiaru w stosowaniu promocji. A to wraz z rosnąca liczbą szkód i coraz większymi problemami z pozyskaniem klientów na stosunkowo nasyconym rynku może być zagrożeniem dla bezpieczeństwa finansowego zakładów, a co za tym idzie – dla ich klientów.
Na pierwszy rzut oka zastrzeżenia i rekomendacje zmian KNF to dla klientów zła informacja. Jeśli ubezpieczyciele się do nich zastosują (w dokumencie KNF delikatnie przypomina, że jedną z sankcji, jaką ma w zanadrzu, jest odebranie zezwolenia na prowadzenie działalności), ceny polis niechybnie wzrosną. Tyle że może powinny.
Jakość usługi zależy zwykle od jej ceny. Przy cenach, które nie dają szansy na zysk, towarzystwa robią wszystko, by obniżyć koszty. Wszyscy ci, którzy zetknęli się z procesem likwidacji szkody z OC lub AC, wiedzą, że potrafi to być droga przez mękę, a likwidatorzy starają się za wszelką cenę obniżyć koszty napraw. Najlepszym przykładem jest masowa liczba spraw o zwrot od ubezpieczyciela sprawcy wypadku kosztów wynajmu pojazdu zastępczego na czas naprawy.
Warto pamiętać, że dotychczas, nawet jeśli z pewnym opóźnieniem, KNF poprawnie wyczuwał niebezpieczeństwa rynku finansowego. Jego rekomendacje dotyczące kredytów hipotecznych, a zwłaszcza tych nominowanych w walutach obcych, okazały się ostatecznie w pełni uzasadnione. Choć w momencie ich wydawania rynek uważał, że to nic innego jak utrudnianie mu biznesu, a klienci, że to utrudnianie im życia.