Z oceną programu gospodarczego PiS problem był taki, że nie istniał on w zwartej postaci. Dostępne są wersje programu z 2014 r. i wcześniejsze. Jeśli zaś chodzi o wersję aktualną, to jedynym ogólnie dostępnym tekstem źródłowym jest obszerny materiał konferencyjny z konwencji programowej zatytułowany „Myśląc Polska". Kwestie dotyczące gospodarki są tu rozproszone w dziesiątkach indywidualnych wystąpień polityków i zaproszonych ekspertów. Trudno więc było ocenić, czy mamy tu do czynienia z programem partii czy tylko z materiałem dyskusyjnym.
Ale 12 października na stronie Instytutu Sobieskiego ukazał się w wersjach polskiej i angielskiej materiał „Tworzenie szans dla wszystkich; program działań PiS". Tekst został zaopatrzony w autoryzujące wprowadzenie pani poseł Beaty Szydło, podpisanej jako kandydatka na premiera RP. Do 19 października „Program" nie trafił co prawda na oficjalną stronę internetową PiS, ale z uwagi na wstęp Beaty Szydło traktować go wypada jako oficjalną wykładnię tej partii w kwestiach gospodarczych.
Problem z centrum
Początek „Programu" jest obiecujący. Mówi się tam o bolączce polskiej gospodarki, jaką jest niska efektywność sektora publicznego. Diagnoza jest słuszna i już solidnie zakotwiczona w świadomości ekspertów. Problemy zaczynają się jednak na etapie terapii.
Jest wiele ścieżek do podniesienia efektywności sektora publicznego. PiS wybiera jednak drogę przez „ustanowienie prawdziwego centrum rządu" i „wzmocnienie instytucji publicznych w celu poprawy efektywności instytucji rynkowych". Zazwyczaj eksperci wskazują na bardziej konwencjonalny sposób poprawy efektywności sektora publicznego, jakim jest zaaplikowanie do niego mechanizmów rynkowych i ustanowienie mierników produktywności, a nie na odwrót. Na poparcie zasługują postulaty deregulacji i usprawnienia procesu tworzenia prawa i informatyzacji gospodarki. Takie postulaty powielane są od lat.
Reindustrializacja gospodarki na być według PiS odpowiedzią na pułapkę średniego dochodu. W tej kwestii trzeba jednak większej precyzji niż w zapisach „Programu", gdzie wskazuje się na niski przyrost produktywności po wyłączeniu wpływu zmian strukturalnych (przepływy z rolnictwa). Otóż w USA sektor przemysłowy to 12 proc. PKB, w Europie Zachodniej 15 proc. PKB, w Chinach czy Korei Południowej to ponad 30 proc. PKB. My z 24 proc. udziału przemysłu w PKB lokujemy się na poziomie „znacznego uprzemysłowienia gospodarki".