Jeżeli prawdą okażą się doniesienia Financial Times (a najczęściej są prawdziwe) i Bruksela rzeczywiście pójdzie z Rosjanami na daleki kompromis, to możemy się już zacząć wstydzić. Pięć lat dochodzenia w sprawie rosyjskich naruszeń unijnych przepisów antymonopolowych w ośmiu unijnych państwach pójdzie na marne. Zamiast wielomiliardowej kary za ewidentną grę nie fair, Gazprom zostanie delikatnie upomniany.
A przecież zgadzając się na zmianę praktyki prowadzenia biznesu w Unii (tak ma to zostać zapisane w porozumieniu), Rosjanie przyznają się do winy. Czyli między innymi do wykorzystywania gazu jako formy nacisku na niepokorne wobec Moskwy kraje. To dlatego przez lata Polska czy Litwa płaciły najwyższe, zupełnie nieprzystające do sytuacji rynkowej ceny za rosyjski surowiec. Litwa dostała zniżkę dopiero wtedy, kiedy obrała kurs na całkowite uwolnienie się od rosyjskiego gazu. Czy potrzeba lepszego dowodu, jak się prowadzi biznes w Gazpromie?
Widać to wszystko za mało, by brukselskim urzędnikom dodać odwagi na zdecydowane działania. Czego się boją? Czy tego, że nagle, jednym ruchem szef Gazpromu zakręci główny kurek, którym gaz płynie do Europy? To iluzoryczne zagrożenie, bo na nim straciliby przede wszystkim Rosjanie. Gazprom zarabia tylko i wyłącznie na eksporcie gazu. Sprzedaż w kraju utrzymywana w ryzach rządowej ceny jest deficytowa od lat.
Jeżeli Gazprom straciłby eksport na unijny rynek, straci nie tylko pozycję, twarz, ale też finanse, tak dziś potrzebne coraz bardziej pustej kasie Rosji. Ustępując przed Gazpromem, Komisja Europejska tak naprawdę ratuje Rosjanom skórę. Bez pieniędzy z Unii nie dokończyliby gazociągu do Chin i wielu innych inwestycji, które otwierają przed nimi nowe rynki.
Europa, która w ciągu ostatnich pięciu lat rozbudowała infrastrukturę LNG może swobodnie zastąpić rosyjski gaz tym z USA, Afryki czy Bliskiego Wschodu. Dostawcy stoją u drzwi i tylko przebierają nogami.Dlatego jedyna odpowiedź na pytanie dlaczego Bruksela odpuści Gazpromowi, tkwi w samej Komisji Europejskiej i układzie sił w Brukseli.