Natomiast o prawdziwych innowacjach z Polski, takich, które naprawdę zmieniają rzeczywistość, słyszymy rzadko. Potwierdzaniem tego są twarde dane dotyczące liczby rejestrowanych u nas patentów. Żeby nie było jednak zbyt pesymistycznie – ich liczba systematycznie rośnie, a polscy naukowcy i przedsiębiorcy w niczym nie ustępują zagranicznym kolegom. Co szwankuje? Jednym z problemów jest tradycyjnie brak pieniędzy. Badania i rozwój słono kosztują, a nakłady te zwracają się firmom średnio dopiero po prawie trzech latach. Choć trzeba też jasno powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy biznes nie miał tak dużych możliwości – dotacje unijne, wsparcie od inwestorów, crowdfunding.
Barierą w rozwoju innowacyjności jest nadal szwankująca współpraca nauki z biznesem. W tym kontekście bardzo dobrą informacją jest ta, że konsorcjum firm i uczelni wygrało 400 mln euro grantu w konkursie Europejskiego Instytut Innowacji i Technologii, a jednym z centrum innowacji dla przemysłu żywności zostanie Warszawa. To projekt międzynarodowy, ale jego beneficjentami będą też polskie koncerny spożywcze, uczelnie, startupy, a w dłuższej perspektywie sektor spożywczy i gospodarka.
Trzymam kciuki, żeby te prawdziwe innowacje na dobre rozgościły się w przemyśle rolno-spożywczym. Mam wrażenie, że mówi się o nim zdecydowanie za mało. Cóż z tego, że wkraczamy w erę przemysłu 4.0 i tworzymy zaawansowane algorytmy, skoro nie potrafimy zmienić zatrważających statystyk, które donoszą, że z głodu cierpi miliard ludzi. Kwestią dyskusji jest, czy to problem braku zasobów czy złej redystrybucji. Oby innowacje, które powstaną pod skrzydłami EIIT, poprawiły i zoptymalizowały technologię wytwarzania żywności oraz łańcuch dostaw.