Jestem przekonany, że zainteresuje publiczność, która będzie się dobrze bawić i odczuwać przyjemność z obcowaniem z takim dziełem. Problem polega tylko na tym, że najpierw trzeba ją namówić, by chciała kupić bilet na „Straszny dwór". I to bardzo zaprząta mnie jako dyrektora Opery w Cardiff.
Z „Halką" poszłoby łatwiej, to typowa, uniwersalna historia miłosna.
Ale ludzie muszą to wiedzieć, nim postanowią kupić bilet.
Problem wypromowania oper Moniuszki powraca w Polsce, bo skoro udało się wprowadzić do światowego teatru Karola Szymanowskiego i jego „Króla Rogera", którego pan także wystawiał, mamy ochotę to samo uczynić z Moniuszką.
Zasadnicza różnica polega na tym, że partytura „Króla Rogera" jest europejska, nie trzeba być Polakiem, żeby ją docenić, zrozumieć, o czym opowiada. Sycylijska sceneria, konfrontacja Wschodu z Zachodem – to są historie powszechnie zrozumiałe, a muzyka ma charakter kosmopolityczny, nasuwający porównania z Richardem Straussem czy Debussym. Moniuszko ma specyficzną, polską jakość. Można by co prawda powiedzieć, że Leoš Janaček też zawarł zawarł elementy czeskie w swej muzyce, ale ona ma bardziej uniwersalny wymiar, a poza tym stworzył on kilka wspaniałych dramatów mających fundamentalne znaczenie dla teatru muzycznego.