Ministerstwo Zdrowia zrobiło prezent headhunterom, którzy szukają w Polsce pracowników do zagranicznych szpitali – denerwuje się Grzegorz Napiórkowski, przewodniczący stowarzyszenia Młody Lekarz.

Absolwenci medycyny mówią „Rz”, że w ciągu tych pięciu miesięcy młodzi lekarze będą bezrobotni albo zmuszeni chwytać się dorywczych prac. Dotyczy to 2,5 tys. osób, które za kilka dni zdają lekarski egzamin państwowy. W październiku kończą staże, w połowie listopada mieli być przyjmowani na specjalizację. Obiecywało to ministerstwo. Dzięki reformie kształcenia młodych medyków mieli oni rozpoczynać specjalizację od razu po stażu. Ta zmiana miała towarzyszyć dużej reformie – skróceniu specjalizacji.

– Jeśli ktoś wierzył, że nowy system wejdzie w życie od razu, to się mylił. Potrzeba czasu choćby na przygotowanie programów nowych specjalizacji – wyjaśnia Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej. – Do tak poważnej zmiany chcieliśmy się przygotować.Resort zdrowia zapowiada teraz, że specjalizacje będą się zaczynać wcześniej, ale od przyszłego roku. – Żeby to zrobić, musimy zmienić ustawę – mówi rzecznik resortu Jakub Gołąb.

Co to oznacza dla młodych lekarzy? Rekrutacja na specjalizacje będzie po staremu prowadzona w styczniu. Na zatrudnienie przyszli specjaliści mogą liczyć od marca. Prawie pół roku czekania na podjęcie pracy. – Konsensus w sprawie specjalizacji jest potrzebny, ale to na zmianie terminu rekrutacji młodym lekarzom zależało najbardziej – mówi Napiórkowski.

– Jesteśmy zaskoczeni. Nie dotrzymano obietnicy. Można było chociaż przesunąć termin przyjmowania na specjalizację – uważa lekarka Marta Rawłuszko, która kończy staż. Nie wie, czy będzie zdawać na specjalizację. – Mamy kilka możliwości: wyjechać albo rozpocząć kilkumiesięczną pracę w przychodni rejonowej lub pogotowiu. Ta sytuacja zachęca do wyjazdu.