Czym to grozi? – To farmaceuta ze szpitalnej apteki sprawdza, czy preparat nie jest przeterminowany i czy jest przechowywany we właściwych warunkach. W gabinecie lekarskim nie ma np. lodówek do przechowywania leków – mówi dr Jerzy Gryglewicz, ekspert medyczny uczelni im. Łazarskiego. – Jeśli te zasady nie są przestrzegane, nie wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność za ewentualne działania niepożądane leku.
Taki brak nadzoru był powszechny: w Górnośląskim Centrum Medycznym w szpitalnej aptece nie było ani jednego leku z ponad 100 badanych w tym czasie. W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku do apteki trafiło tylko 85 spośród 389 badanych farmaceutyków (mimo że nakazywał to szpitalny regulamin). – Nie mieliśmy systemu informatycznego do ewidencji, teraz już to poprawiliśmy. Lek zawsze trafia do szpitalnej apteki – zaznacza Ewa Książek-Bator, dyrektor UCK. Dodaje, że wszystkie lodówki do przechowywania leków dostarcza firma, która w szpitalu bada leki.
Kontrola NIK wykazała też, że w szpitalach naruszane są przepisy o reklamie leków. Mówią one, że firma może dostarczyć lekarzowi maksymalnie pięć opakowań rocznie danego farmaceutyku do wypróbowania. Tymczasem np. w szpitalu klinicznym w Bydgoszczy do jednej trzeciej leków dołączano więcej próbek, niż pozwalają przepisy. – To może niezgodne z prawem, ale szpital zyskuje, bo dostaje dodatkowe leki – mówi Gryglewicz. Przyznaje jednak, że – szczególnie gdy w grę wchodzą drogie leki – bezpłatne próbki są oferowane pacjentom, którzy nie spełniają kryteriów i z tego powodu nie dostają leku finansowanego przez NFZ w ramach programu terapeutycznego. – Po pewnym czasie pojawiają się naciski, aby takie osoby włączyć do programu NFZ – podkreśla Gryglewicz.
NIK skrytykował nie tylko lekarzy. Dostało się też firmom farmaceutycznym. Inspektorzy wymienili lek okulistyczny, który był produkowany w ampułkach po 3 mg, mimo że jeden pacjent zużywa tylko 0,5 mg. Lekarze dzielą więc lek, podając pozostałą w ampułce substancję innym chorym. Łamią przy tym i zalecenia producenta, i umowę z NFZ. „NIK nie znajduje uzasadnienia dla wprowadzania na polski rynek farmaceutyczny leków, dostępnych wyłącznie w opakowaniach, wielokrotnie przekraczających dawkę przeznaczoną do podania pacjentowi” – zaznaczają kontrolerzy. Podkreślają, że taka praktyka firm „znacząco podraża koszt terapii”.