Trafił on właśnie do prokuratury w Kutnie, która wyjaśnia okoliczności śmierci małego Maćka. Ustalenia biegłych zaprzeczają twierdzeniu matki chłopca, która sugerowała, że jej syn mógł połknąć fragment długopisu kilka dni przed śmiercią. Według jej wersji, lekarze ze szpitala w Kutnie postawili błędną diagnozę i dlatego dziecko zmarło.
- Oględziny i sekcja zwłok wykazały, że fragment plastikowego długopisu tkwił w prawym oskrzelu głównym i całkowicie zatykał jego światło – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że w ocenie biegłego do śmierci chłopca doszło w krótkim czasie, ok minuty po dostaniu się plastikowego fragmentu długopisu do dróg oddechowych chłopca.
Matka z dzieckiem we wtorek wieczorem zbierali wspólnie zabawki. Dziecko szło przodem, był moment, że kobieta nie miała synka na oku. Czy to wtedy chłopiec połknął kawałek plastiku? – Wszystko na to wskazuje, ale jeszcze to badamy – mówią śledczy. W mieszkaniu rodziców nie znaleziono jednak długopisu, którego część mógł połknąć chłopiec.
Prokuratura kutnowska w dalszym ciągu oczekuje na wyniki szczegółowych badań histopatologicznych, które prowadzone są w Zakładzie Medycyny Sądowej w Łodzi.
- Po ich uzyskaniu zdecydujemy o powołaniu kolejnych biegłych, których opinia będzie pomocna przy dokonaniu oceny stanu zdrowia dziecka przed śmiercią, zasadności odmowy hospitalizacji, a także jednoznacznej oceny, czy ciało obce mogło dostać się do dróg oddechowych chłopca jeszcze przed badaniem lekarskim - mówi prok. Kopania.