Śmierć Maciusia: gwałtowne uduszenie

Kilka minut przed śmiercią do organizmu dziecka dostało się ciało obce, które spowodowało jego gwałtowne uduszenie – wynika z protokołu sekcji zwłok.

Aktualizacja: 19.02.2015 12:35 Publikacja: 19.02.2015 12:29

Śmierć Maciusia: gwałtowne uduszenie

Foto: Fotorzepa/Danuta Matłoch

Trafił on właśnie do prokuratury w Kutnie, która wyjaśnia okoliczności śmierci małego Maćka. Ustalenia biegłych zaprzeczają twierdzeniu matki chłopca, która sugerowała, że jej syn mógł połknąć fragment długopisu kilka dni przed śmiercią. Według jej wersji, lekarze ze szpitala w Kutnie postawili błędną diagnozę i dlatego dziecko zmarło.

- Oględziny i sekcja zwłok wykazały, że fragment plastikowego długopisu tkwił w prawym oskrzelu głównym i całkowicie zatykał jego światło – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że w ocenie biegłego do śmierci chłopca doszło w krótkim czasie, ok minuty po dostaniu się plastikowego fragmentu długopisu do dróg oddechowych chłopca.

Matka z dzieckiem we wtorek wieczorem zbierali wspólnie zabawki. Dziecko szło przodem, był moment, że kobieta nie miała synka na oku. Czy to wtedy chłopiec połknął kawałek plastiku? – Wszystko na to wskazuje, ale jeszcze to badamy – mówią śledczy. W mieszkaniu rodziców nie znaleziono jednak długopisu, którego część mógł połknąć chłopiec.

Prokuratura kutnowska w dalszym ciągu oczekuje na wyniki szczegółowych badań histopatologicznych, które prowadzone są w Zakładzie Medycyny Sądowej w Łodzi.

- Po ich uzyskaniu zdecydujemy o powołaniu kolejnych biegłych, których opinia będzie pomocna przy dokonaniu oceny stanu zdrowia dziecka przed śmiercią, zasadności odmowy hospitalizacji, a także jednoznacznej oceny, czy ciało obce mogło dostać się do dróg oddechowych chłopca jeszcze przed badaniem lekarskim - mówi prok. Kopania.

Śledczy nadal gromadzą materiał dowodowy. Próbują odtworzyć okoliczności i czas w którym mogło dojść do zatkania dróg oddechowych fragmentem długopisu.

Mały Maciuś zmarł w zeszłym tygodniu. Już dwa dni wcześniej czuł się źle. Matka od razu poszła do nocnej pomocy medycznej.

- Lekarz stwierdził u dziecka lekkie szmery w oskrzelach i przepisał witaminy oraz wykrztuśny syrop – opowiada prok. Kopania. Matka wykupiła leki i wróciła do domu. Jednak to nie pomogło. W nocy maluch zaczął kaszleć i ciężko oddychać. Kobieta wezwała pogotowie, które skierowało dziecko do szpitala.

W placówce malucha badała ordynator pediatrii. Uznała, że na szpital jest jeszcze czas, wypisała antybiotyki i zaleciła kontrolę za trzy dni. Stan chłopca pogorszył się. We wtorek przed godziną 19 maluch mocno kaszlał i zaczął się dusić. Sąsiad wezwał pogotowie, które już po kilku minutach było na miejscu. Dziecko już nie żyło.

Po jego śmierci mieszkańcy Kutna urządzili protest pod miejscowym szpitalem, bo wcześniej w niejasnych okolicznościach zmarło dwoje innych małych dzieci leczonych w placówce. W szpitalu trwa kontrola NFZ, a ordynator pediatrii został zawieszony.

Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"