Burzę w środowisku lekarskim wywołała rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska, zwracając uwagę ministrowi zdrowia na utrudniony dostęp pacjentów do wykwalifikowanej kadry lekarskiej. Podniosła, iż część lekarzy powinno się zobowiązać do pracy przez pewien czas w polskich szpitalach. Miałoby to być antidotum na ich emigrację zarobkową.
Zdaniem rzecznika lojalki powinni podpisywać młodzi lekarze w trakcie specjalizacji, czyli rezydenci. Musieliby się zobowiązywać, iż jako wyuczeni specjaliści będą leczyć polskich pacjentów. Rezydentury lekarzy są bowiem finansowane z funduszu pracy, na który składki odprowadzają pracodawcy. Lekarz w trakcie pierwszych dwóch lat specjalizacji zarabia 3,6 tys. zł, a przez kolejne lata 3,9 tys. zł.
Argumentem za wprowadzeniem lojalek dla lekarzy zdaniem rzecznika jest fakt, że są one często stosowane w administracji publicznej i w sektorze prywatnym. Rzecznik wskazała też ministrowi, że największe braki specjalistów są wśród pediatrów, chirurgów ogólnych, kardiologów dziecięcych, genetyków klinicznych czy nefrologów.
Postulaty rzecznika praw pacjenta storpedowała korporacja lekarska. Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, w jednym z ostatnich pism do ministra zdrowia zwrócił uwagę, że to nie pieniądze są przyczyną wjazdów lekarzy. Ci opuszczają Polskę, ponieważ muszą się tu borykać z biurokracją. Zdaniem korporacji lekarskiej jej członków przerastają już niezliczone obowiązki tworzenia formularzy zestawień, zgód i raportów związanych z obsługą pacjenta. Bolączką lekarzy są także zarządzenia NFZ nakazujące im określanie poziomu refundacji za wystawione pacjentom recepty pod groźbą kar finansowych. Do pracy w polskich szpitalach zniechęca również nierespektowanie przepisów dotyczących dopuszczalnego czasu pracy.
Naczelna Rada Lekarska podkreśliła także, że zjawisko emigracji dotyczy nie tylko młodych, ale i doświadczonych specjalistów. Z jej zestawień wynika, że w 2015 r. spośród wszystkich emigrujących lekarzy 28 proc. były to osoby przed 30. rokiem życia, a 30,5 proc. to lekarze między 40. a 50. rokiem życia.