Fioletowa, gumowa bransoletka na ręku pacjenta nowojorskiego szpitala przekazuje lekarzom poważniejszą informację. Napisane na niej trzy litery: DNR (Do Not Resuscitate) oznaczają, że w przypadku zapaści chory nie życzy sobie ratowania życia na siłę.
Podobną formę decydowania o własnym losie przewiduje Europejska Konwencja Bioetyczna, którą Polska ma niebawem ratyfikować. Konwencja mówi, że „należy brać pod uwagę wcześniej wyrażone życzenie pacjenta co do interwencji medycznej, jeżeli w chwili jej przeprowadzenia nie jest on w stanie wyrazić swojej woli”. W raporcie z prac powołanego przez premiera zespołu do spraw jej ratyfikacji, to rozwiązanie zostało przyjęte jednomyślnie.
[srodtytul]Gowin: "Testament życia" to nie eutanazja[/srodtytul]
Zespół złożony z lekarzy, etyków, biologów, prawników i księży rekomenduje wprowadzenie instytucji tzw. testamentu życia. Mógłby mieć formę kartki noszonej w portfelu z tekstem w rodzaju: „jeśli utracę świadomość bez szansy jej odzyskania, proszę nie podejmować żadnych środków nadzwyczajnych”. Inna propozycja to elektroniczny rejestr.
Zdaniem Gowina nie należy mylić "testamentu życia" z eutanazją. - To nie jest legalizacja prawa do samobójstwa, to jest usankcjonowanie prawa do godnego umierania - mówił. - Jest zasadnicza różnica między uporczywym podtrzymywaniem życia a prośbą, spełnianą lub nie, o skrócenie tego życia - podkreślił.