Naukowcy, przedstawiciele resortu zdrowia, ale też środowiska pracodawców i pacjentów zastanawiali się w redakcji "Rz", jak zapewnić chorym dostęp do nowoczesnego leczenia. Jest to tym trudniejsze, im choroba jest rzadsza (leczenie jest drogie) i im szybciej powstają na nią nowe leki.
– Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu – mówi Wiesław Jędrzejczak, konsultant krajowy ds. hematologii. – Uczyniliśmy ogromne postępy. W tej chwili udaje się wyleczyć 30 proc. wszystkich chorych na białaczkę, u kolejnych 30 proc. choroba przechodzi w fazę przewlekłą: chorzy żyją z nią latami. To sukces, ale wiążący się z wydatkami ze środków publicznych.
Hematolodzy podają przykłady problemów, które nie zostały jeszcze rozwiązane: pacjenci z chorobą krwi (szpiczakiem) nie dostają jednego z leków, bo – zgodnie z przepisami – nie jest on podawany chorym, którzy mają problemy z nerkami. A takie problemy mają niemal wszyscy chorujący na szpiczaka.
Inne leki, np. w białaczce, można podawać tylko chorym, u których leczenie podstawowym lekiem się nie powiodło. Tymczasem już na początku podawania leków dzięki badaniom można określić, czy leczenie podstawowym lekiem będzie skuteczne. – Drobne, doprecyzowujące zmiany w programach leczenia powinny być wprowadzane automatycznie – mówił Jędrzejczak. Dodaje, że niektóre z przygotowanych przez niego programów leczenia czekały na opinie Agencji Oceny Technologii Medycznych nawet kilka lat. A to grozi tym, że zanim zostaną wprowadzone, zmienią się już wskazania do podawania leku i program trzeba będzie oceniać ponownie.
– Ten brak elastyczności powoduje, że pacjenci nie mają dobrego dostępu do leczenia – ocenia Jacek Gugulski z Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych.