Formy te mają podobne, jeśli nie takie same, zadania i cele jak w obowiązującym do końca grudnia stanie prawnym.
Jednak w nowej ustawie wprost są przepisy, których wcześniej trzeba było szukać w rozporządzeniach, aby w końcu dotrzeć do regulacji obowiązujących ogół pracowników. Chodzi o to, jakie świadczenia od pracodawcy przysługują pielęgniarkom i położnym podejmującym kształcenie w jednej z wymienionych form.
Urlop na naukę
Pielęgniarki i położne zaangażowane na umowę o pracę, bo tylko takich dotyczą nowe przepisy, mogą kształcić się na podstawie wydanego przez szefa skierowania albo bez niego. Zawsze jednak inicjatywa musi należeć do nich, a nie do pracodawcy, ponieważ przełożony wydaje skierowanie wyłącznie na wniosek zainteresowanej.
Rzecz jasna posiadanie skierowania stawia kształcącą w zdecydowanie lepszej pozycji niż jego brak. Szef musi bowiem wtedy zapewnić jej pewne minimalne warunki pobierania nauki. Trzeba zwolnić pielęgniarkę czy położną z części dnia pracy i przyznać jej urlop szkoleniowy (art. 62 ust. 1 ustawy o zawodach).
O ile jednak wymiar tego urlopu dla ogółu pracowników jest precyzyjnie określony, o tyle ustawa o zawodach pielęgniarek i położnych wskazuje tylko jego maksymalną długość. Na udział w zajęciach należy się kształcącej najwyżej 28 dni, a na przygotowanie do egzaminu końcowego do sześciu dni (art. 65 ustawy o zawodach).
Konkretny jednak wymiar wolnego określa pracodawca w zależności od czasu trwania kształcenia zawodowego i egzaminów. Kodeks pracy przewiduje natomiast, że szef musi zwolnić podwładnego na czas obowiązkowych zajęć, nie określając, ile maksymalnie te zajęcia mogą trwać. Co do zasady na przygotowanie się do egzaminów pracownik ma sześć dni.