Od nowego roku więcej pacjentów chorych przewlekle trafia do specjalistów. Przyznają to onkolodzy, reumatolodzy, kardiolodzy.

Powód? Wielu z nich przychodzi, by wykonać dodatkowe badania lub wziąć zaświadczenia od specjalisty, że chorują przewlekle. Od wejścia w życie nowej ustawy refundacyjnej lekarze rodzinni boją się przepisywać chorym leki, dopóki nie będą mogli udokumentować, że ich pacjent choruje przewlekle.

– To normalne, że wielu chorych przewlekle, na przykład na cukrzycę czy nadciśnienie, prowadzi lekarz rodzinny – mówi Bożena Janicka, lekarz rodzinny i szef Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. – Do specjalistów powinni trafiać ci, u których występują powikłania, wymagają ponadstandardowego leczenia albo dopiero je zaczynają. Teraz utrudnia to wielki natłok chorych – dodaje.

O możliwości pojawienia się problemu "Rz" pisała kilka tygodni temu. Teraz zareagował Narodowy Fundusz Zdrowia. NFZ boi się, że za dodatkowe wizyty pacjentów będzie musiał zapłacić.

W piątek Fundusz opublikował na swojej stronie komunikat, w którym napisał, że dochodzą do niego informacje o "nagminnym" kierowaniu pacjentów przez lekarzy rodzinnych do specjalistów i wpływie powyższego na czas oczekiwania do specjalistów. – Reagujemy na informacje, które uzyskujemy od świadczeniodawców – tłumaczy Andrzej Troszyński, rzecznik NFZ. – Zwróciliśmy się też do dyrektorów oddziałów wojewódzkich NFZ z prośbą o ocenę, czy ta sytuacja ma wpływ na ograniczenie dostępu pacjentów do leczenia.

Rozmówcy "Rz" nie mają wątpliwości. – Określenie "nagminny" jest tu jak najbardziej właściwe. Pacjenci nagminnie są wysyłani do lekarzy tylko po to, by medycy mogli zrealizować obowiązek biurokratyczny, który nałożyło na nich państwo – mówi Marek Wójcik, dyrektor Związku Powiatów Polskich. Dodaje, że równie często medycy, w trosce o pacjentów, jednak leki im przepisują. – Sami ryzykują karami w razie kontroli NFZ, ale nie chcą, by ich pacjent został bez leków. Przecież na wizytę u specjalisty często trzeba czekać wiele miesięcy – dodaje Marek Wójcik.

Efekt? Już w styczniu do niektórych przychodni kardiologicznych można było się zapisać najwcześniej na czerwiec.

Na razie NFZ próbuje rozwiązać sprawę metodami administracyjnymi: w komunikacie przypomina, że każdy lekarz przepisujący receptę musi dysponować "udokumentowanym rozpoznaniem schorzenia". "Nie oznacza to ograniczenia kompetencji zawodowych i autonomii lekarzy rodzinnych" – podkreśla NFZ. To znaczy, że lekarze rodzinni sami podejmują decyzję, czy leki na choroby przewlekłe przepisywać. Natomiast specjaliści mają obowiązek wydawać, na życzenie pacjenta, całą dokumentację dotyczącą jego choroby przewlekłej w trakcie zwykłej wizyty lekarskiej. "W momencie ustalenia przez lekarza specjalistę diagnozy i podjęcia leczenia, w przypadku stałej opieki specjalisty – nie rzadziej niż 1 raz w roku, a bezwzględnie w każdym przypadku zmiany leczenia" – pisze NFZ.

Jednocześnie Fundusz zaznacza, że wizyty chorych tylko w celu otrzymania dokumentacji nie są świadczeniem medycznym i Fundusz nie będzie za nie oddzielnie płacił.