Punkty apteczne działają głównie na wsi: nie musi w nich przez cały czas otwarcia być obecny farmaceuta, może go zastąpić technik farmacji. W Polsce działa ich 1350.
Właściciele punktów złożyli pozew zbiorowy przeciw resortowi zdrowia. – Podpisało go 40 właścicieli punktów, kolejnych 120 złożyło pisma przedprocesowe – informuje Paweł Klimczak, prezes Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych i Aptek.
O co im chodzi? Protestują przeciwko przepisom wprowadzonym jeszcze w 2009 r.: wtedy resort zdrowia zaostrzył wymogi dotyczące punktów. Już wcześniej zakazane było sprzedawanie w nich np. leków psychotropowych. W 2009 r. z listy zniknęło kilkadziesiąt popularnych leków, m.in. niektóre środki na astmę, leki zawierające nikotynę, pigułki antykoncepcyjne. – Będziemy domagać się od resortu zdrowia odszkodowania za poniesione wówczas straty – mówi Klimczak.
Agnieszka Gołąbek, rzecznik MZ, zapowiada, że resort odniesie się do pozwu, gdy będzie wiadomo, czy sąd przyjął go do rozpatrzenia.
Równocześnie zaognia się inny konflikt dotyczący leków – z lekarzami. Zrzeszeni w związkach zawodowych i Porozumieniu Zielonogórskim grożą powrotem do protestu. Są niezadowoleni z projektu rozporządzenia o receptach (m.in. nakazu określania stopnia refundacji leku przez lekarza). Ich zdaniem jest ono niezgodne z ustawą refundacyjną, z której po tzw. proteście pieczątkowym wyrzucono przepisy o karaniu lekarzy za receptę wypełnioną niezgodnie z prawem.