Dyrektorzy szpitali traktują problem bardzo poważnie. – Niezapłacone rachunki za leczenie tych pacjentów, którzy zostali przyjęci ponad kontrakt z NFZ, uderza w naszą płynność finansową – mówi Krystyna Barcik, dyrektor szpitala w Legnicy. A dodatni wynik finansowy jest dla lecznic szczególnie istotny w tym roku: jeśli zamkną go ze stratą, prawdopodobne jest ich przymusowe przekształcenie w spółki.
Limit na ratowanie
Na koniec 2011 r. roszczenia szpitali wobec Narodowego Funduszu Zdrowia wynosił 660 mln zł. Rok wcześniej 337 mln, przed dwoma laty 205 mln. – Trzeba te dane właściwie interpretować – zastrzega rzecznik NFZ Andrzej Troszyński. – Podajemy liczby na koniec roku, a więc w tych z końca 2011 r. są też kwoty roszczeń zgłoszonych we wcześniejszych latach.
Skąd się biorą nadwykonania? – Jesteśmy jedynym szpitalem specjalistycznym na obszarze, na którym mieszka 600 tys. ludzi. Gdy zgłaszają się chorzy z bezpośrednim zagrożeniem życia, to nawet jeśli wyczerpał się kontrakt, nie możemy ich nie przyjąć, bo nie ma ich gdzie odesłać – mówi Barcik.
Potem okazuje się, że za tych pacjentów trudno jest odzyskać pieniądze. – 60 proc. naszych roszczeń za 2010 r. i 80 proc. za 2011 r. to kwoty, których domagamy się za leczenie ratujące życie – dodaje. W sumie jest to odpowiednio 5 i 7 mln zł.
Do tego dochodzą opóźnienia w płatnościach. – Czekamy nawet na pieniądze za leczenie pacjentów onkologii czy hematologii drogimi lekami, NFZ miesiącami odwleka zapłatę za przyjęcia na intensywną terapię. W końcu płaci, bo takie są przepisy. Ale to drogie leczenie, opóźnienia bardzo pogarszają naszą sytuację finansową – tłumaczy dyr. Barcik.
Na zapłatę za leczenie pacjentów przyjętych ponad kontrakt liczy też Jacek Solarz, dyrektor Szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. – W tygodniu po świętach będziemy negocjować z NFZ zapłatę 8,2 mln zł. Wierzę, że uda nam się dojść do porozumienia bez konieczności rozstrzygania sprawy przed sądem – dodaje. – Nie możemy ograniczyć przyjęć pacjentów, zresztą nie wierzę, że jakikolwiek szpital przyjmuje chorych niepotrzebnie.
NFZ: więcej, niż mamy, wydać nam nie wolno
NFZ tłumaczy, że obowiązuje go dyscyplina finansów publicznych: nie wolno mu wydać więcej niż to, co wpływa na konta w ramach składek.
– Mimo to uważam, że trzeba się zastanowić, czy niektóre dziedziny nie są wyraźnie niedofinansowane – mówi Małgorzata Gałązka z Rady Funduszu. – Roszczenia szpitali wobec Narodowego Funduszu Zdrowia nie dotyczą w równym stopniu wszystkich dziedzin, ale przede wszystkim położnictwa i ginekologii, chirurgii i kardiologii. To, że niektórych problemów nie udaje się od lat załatwić, może świadczyć o ich wyraźnym niedofinansowaniu. Poprosiłam Fundusz o bardziej szczegółowe dane na ten temat.
Małgorzata Gałązka przyznaje jednak, że problemu nie załatwi nawet dofinansowanie służby zdrowia.