Na początku listopada resort zdrowia po raz ostatni w tym roku zmienił listę leków refundowanych. Z rejestru wypadła część środków stosowanych w leczeniu raka gruczołu krokowego, a zamiast nich wprowadzono nowy, który wywołał burzę wśród pacjentów i lekarzy.
Pan Wojciech z Warszawy od ośmiu lat walczy z rakiem prostaty. Cierpi na odmianę złośliwą. Jest jednym z ponad 40 tys. pacjentów zmagających się z tą chorobą. Jest ona u mężczyzn w Polsce drugim co do częstotliwości występowania nowotworem złośliwym, ustępuje jedynie rakowi płuc.
– Lek, który dotąd przyjmowałem, otrzymywałem w zastrzykach co trzy miesiące. Terapia przynosiła dobre wyniki, więc mimo zmian na liście leków refundowanych nie zmienię środka, bo nie chcę ryzykować życia – tłumaczy nam.
Pacjent dodaje, że specyfik, który zastąpił jego lek, trzeba przyjmować co miesiąc, a to oznacza, że zastrzyki trzeba robić trzy razy częściej niż dotąd, a więc i częściej chodzić po receptę do lekarza. Pan Wojciech zauważa, że leki, które dotąd przyjmował, kosztowały go raz na trzy miesiące 9,6 zł, a po wykreśleniu środków z listy teraz będzie musiał za nie płacić 117 zł.
– Dla mnie, emeryta, to znaczący wzrost, ale terapii, którą stosuję od ośmiu lat, nie zmienię – dodaje pan Wojciech.
Nowy refundowany specyfik będzie kosztować 3,20 zł. Zmiany na liście refundacyjnej dla chorych na raka prostaty oburzyły też środowisko lekarzy zajmujących się takimi pacjentami.