Dyżur na polu minowym

O nerwach, samotności i decyzjach, na których podjęcie mają kilka minut, opowiadają dyspozytorzy karetek.

Aktualizacja: 10.03.2013 10:10 Publikacja: 09.03.2013 21:00

O pracy dyspozytorów karetek pogotowia dawno już nie mówiło się tak wiele. Wszystko za sprawą śmierci 2,5-letniej Dominiki ze Skierniewic.

Instrukcja przez telefon

Tarnobrzeg. Podczas obiadu 23-latek zakrztusił się kawałkiem cebuli. Zsiniał, osunął się na podłogę. Spanikowana rodzina zadzwoniła na pogotowie. Dyspozytorka wysłała karetkę, ale nie odłożyła słuchawki. Brat mężczyzny usłyszał od niej, w jaki sposób wykonać ucisk jamy brzusznej, aby wyrzucić z krtani kawałek jedzenia. Jak się później okazało, gdyby nie pomoc dyspozytorki, mężczyzna by zmarł.

Bytów. 61-letnia kobieta chorowała na serce. Pewnego dnia zasłabła. Dyspozytor odmówił wysłania karetki. Mąż sam ruszył z chorą do szpitala, ale po drodze zmarła. Dyspozytor stanął przed sądem, a ten uznał jego winę, choć sprawę warunkowo umorzył.

Stalowa Wola. 5-letnia dziewczynka straciła przytomność podczas kąpieli. Dyspozytorka wysłała karetkę, a jednocześnie instruowała rodziców, jak wykonać sztuczne oddychanie. Dzięki niej dziecko udało się uratować.

Wreszcie historia sprzed kilku dni. Na pogotowie w Skierniewicach zadzwoniła matka 2,5-letniej Dominiki. Dziewczynka źle się czuła, miała wysoką gorączkę. Dyspozytor odesłał jednak kobietę do lekarza, który pełnił nocny dyżur. A ten uznał, że nie ma potrzeby wysyłać na miejsce ratowników. Karetka przyjechała do dziewczynki dopiero po drugim wezwaniu. Było już jednak za późno.

Po tym wydarzeniu rozpętała się burza. Głos zabrali minister zdrowia, rzecznik praw pacjenta. Jerzy Owsiak zagroził, że Wielka Orkiestra wstrzyma wsparcie na rzecz medycyny dziecięcej, a NFZ rozwiązał kontrakt z placówką, która w Skierniewicach odpowiadała za nocną i świąteczną opiekę medyczną.

,,Dlaczego zabijacie?"

Kim są dyspozytorzy karetek? Ustawa o ratownictwie medycznym mówi, że dyspozytor musi mieć wykształcenie medyczne (np. ukończoną szkołę policealną; w praktyce osoby zatrudnione na tym stanowisku mogą się wylegitymować często licencjatem) oraz minimum 5-letni staż w karetce, na szpitalnym oddziale ratunkowym bądź oddziale intensywnej opieki medycznej. Dodatkowo raz na trzy lata ma przejść 8-dniowy kurs zakończony egzaminem oraz co najmniej jedno seminarium.

Chętnych do tej pracy, jak zgodnie zapewniają sami dyspozytorzy, ciągle brakuje.

Bernard Debich z Poznania ma 20-letni staż, jest też prezesem Stowarzyszenia Dyspozytorów Medycznych w Polsce. – Dyżur trwa 12 godzin. Po nocnym mamy 24 godziny przerwy, po dziennym – 48. W tej pracy człowiek nie liczy czasu od weekendu do weekendu. Powoli przestaje myśleć, że Wigilia, że Wielkanoc. Życie rodzinne staje na głowie. Tym bardziej że od czasu do czasu trzeba jakiś dyżur obsadzić nagle, ponadplanowo – mówi. – Kiedyś zdarzało się, że ja wychodziłem, a żona płakała. Teraz już przywykła.

Tomasz Wróblewski z Sosnowca, wiceszef Polskiej Rady Ratowników Medycznych, przeszło 25 lat stażu: – Doświadczyłem rzeczy dziwnych, tragicznych, smutnych, łącznie z przesłuchaniem u prokuratora, najazdami policji, dmuchaniem w balonik, bo odmówiłem wysłania karetki.

Ale to wszystko, jak mówią, można przełknąć. Dużo gorsze są stres i samotność, kiedy zadzwoni telefon. I jeszcze ludzie, którzy ostatnio dzwonią tylko po to, by rzucić: ,,Dlaczego zabijacie dzieci?".

Nie stracić głowy

Tak więc na biurku dyspozytora dzwoni telefon. – Za dnia prowadzę nawet po 200 rozmów. W nocy jest spokojniej. No, chyba że to noc sylwestrowa. Wówczas przez kilka godzin przyjmujemy nawet 150 zgłoszeń – wyjaśnia Debich. Ile z tych zgłoszeń sprawia, że trzeba wysłać karetkę? – Zazwyczaj nawet nie połowa.

Wróblewski: – Zdarza się, że w słuchawce słyszę pytania o aptekę, szpital, poradnię. Kiedyś o czwartej nad ranem zadzwoniła pani, która spytała o godzinę i dzień miesiąca. Na numer 999!

Bywa jednak inaczej. Debich wspomina telefon od kobiety, która zgłosiła, że jej były mąż leży bez ruchu. – Lekkim tonem mówiła, że choć mieszkają razem, praktycznie nie utrzymują kontaktów. Ale na wszelki wypadek dzwoni. Coś nas tknęło i wysłaliśmy karetkę. Kilka minut później okazało się, że mężczyzna ma w brzuchu 18-centymetrowy bagnet – opowiada Debich.

Dzwoniący różnie reagują na stres. Mateusz Komza z Łodzi, dyspozytor z 7-letnim stażem, szef Polskiej Rady Ratowników Medycznych: – Czasem krzyczą, mówią chaotycznie. A my musimy wydobyć od nich najważniejsze informacje: skąd dzwonią, co się stało, jakie objawy zaobserwowali. Czasem rozmówcę trzeba uspokoić, innym razem krzyknąć, by oprzytomniał. Nie można stracić głowy.

Dyspozytor na podstawie takiej rozmowy w ciągu góra kilku minut musi podjąć decyzję. Wysyłam karetkę? Kieruję do dyżurnego lekarza? A może w ogóle przypadek nie kwalifikuje się do pomocy?

– Wysłanie karetki nie kończy naszej pracy – podkreśla Komza. – Dyspozytor pozostaje na linii, by instruować, w jaki sposób udzielać pomocy.

Praca dyspozytora tak naprawdę kończy się w momencie przyjazdu karetki do szpitala. – Choć i wtedy trudno po prostu odhaczyć pacjenta w zeszycie. Zdarza się, że jakaś historia długo jeszcze siedzi w głowie – zaznacza Debich.

Komza: – Ważne jest doświadczenie. Ale już nie rutyna. Tu nie można wszystkiego precyzyjnie rozpisać i wyliczyć. To nie fabryka betonu. Rutyna to pierwszy krok do nieszczęścia.

Tym razem wybuchnie?

W ciągu ostatnich lat system znacząco się zmienił. – Postępuje informatyzacja. Kartkę papieru, jaką jeszcze kilka lat temu miał do dyspozycji dyspozytor, zastąpił terminal – podkreśla Komza. Karetki wyposażone są w GPS. – Łatwo mogę określić, gdzie się znajdują, która jedzie na sygnale, którą mogę wysłać do wypadku – tłumaczy Debich.

W wielu miastach powstają nowoczesne, zintegrowane centra dyspozytorskie. Uporządkowany został system zarządzania, za który odpowiadają teraz wojewodowie. – Ale zmiany są konieczne – przyznaje Komza. Przede wszystkim, podkreśla, należy uściślić zasady postępowania zespołów ratowniczych.

Wróblewski dorzuca, że należałoby rozwiązać kwestię ochrony dla dyspozytorów. – Jesteśmy urzędnikami państwowymi. W sytuacjach szczególnych powinniśmy mieć zapewnioną opiekę psychologa i pomoc prawną – tłumaczy.

Zmiany mogą usprawnić system. Nigdy jednak nie wyeliminują ryzyka. Bernard Debich: – Niektórzy koledzy powtarzają, że każdy telefon to mina. Pozostaje tylko pytanie, czy wybuchnie.

Kiedy należy wysłać karetkę, a kiedy można jej odmówić?

O pracy dyspozytorów karetek pogotowia dawno już nie mówiło się tak wiele. Wszystko za sprawą śmierci 2,5-letniej Dominiki ze Skierniewic.

Instrukcja przez telefon

Pozostało 98% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"