Aparat został skonstruowany przez naukowców z firmy Eureka Aerospace. Sprawdził się już podczas wstępnych testów. Za półtora roku ma być gotowa wersja ostateczna.
Urządzenie waży około 100 kg, ma 1,5 m długości i metr szerokości (wraz z anteną). Zamontowane w policyjnym samochodzie czerpie energię z alteratora. Prąd stały zamieniany jest w krótkie impulsy, te z kolei są wzmacniane i przekształcane w mikrofale, które specjalna antena wysyła w kierunku umykającego pojazdu. Zasięg ma wynosić 200 m. Kiedy mikrofale dosięgają pojazdu przestępcy czy wroga, obwody elektroniczne sterujące pracą silnika przestają działać.
Wynalazek to spełnienie marzeń policji – ale może być niebezpieczny dla otoczenia. Jeżeli policjant będzie chciał zatrzymać samochód jadący np. koło biurowca – windy, bankomaty i systemy bezpieczeństwa mogą przestać działać. A jeżeli samochód będzie jechał szybko i kierowca nagle straci nad nim kontrolę, może dojść do wypadku.
Dlatego, jak pisze magazyn „Wired", najbardziej prawdopodobne jest, że aparat wejdzie najpierw do użytku w marynarce wojennej i służyć będzie do zatrzymywania np. motorówek. Może też być wykorzystany do tworzenia stref ochronnych wokół ważnych obiektów, takich jak elektrownie jądrowe.
Jeżeli jednak mimo wszystko policja zdecyduje się używać nowego wynalazku, będzie zapewne można zaobserwować wzrost popularności starych samochodów wśród przestępców – i miłośników prędkości. Obwody elektroniczne nie były bowiem montowane w samochodach przed 1972 rokiem.