Taki wniosek płynie z wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie (VI ACa 440/07).
Przekonała się o tym Iwona C. z Warszawy, która przed dziesięcioma laty kupiła udział w nieruchomości na warszawskim Ulrychowie (przy ul. Przanowskiego), ale w trakcie budowy (właściwie już wykończania) utraciła mieszkanie na ponad trzy lata, gdyż sprzedano je po raz drugi Wioletcie P., która się do niego wprowadziła. Takich przypadków było zresztą w tym budynku więcej.
Żadna z pań nie nabyła tego mieszkania jako już wyodrębnionej nieruchomości, ale umowy notarialne, które podpisywały, wskazywały konkretny lokal. Zobowiązywały sprzedawcę do wybudowania budynku na 50 mieszkań oraz ustanowienia po zakończeniu budowy odrębnej własności lokali i przeniesienia praw na nabywców.
Rzecz w tym, że firma deweloperska (budowlana) zaczęła bankrutować. Jej właściciele zaangażowali do budowy inną spółkę (powiązaną z pierwszą), a zarząd zaczął szybko sprzedawać mieszkania (dwóch członków zarządu zostało skazanych na więzienie za oszustwa, choć wyrok jest nieprawomocny). Jeśli chodzi o Iwonę C., to odstąpiono od umowy z nią pod błahym pozorem, mianowicie jakoby zalegała 690 zł za jakąś dodatkową ściankę. Wkrótce mieszkanie sprzedano Wioletcie P.
Na szczęście dla Iwony C. jej mieszkania stale doglądał ojciec Henryk C., choć i to nie przeszkodziło deweloperowi włamać się do mieszkania (drzwi przecięli piłą elektryczną) i wprowadzić tam Wioletty P.