Rz: Część analityków przewiduje, że deweloperzy lada moment będą musieli obniżać ceny mieszkań, bo spada ich sprzedaż. Z drugiej strony pośrednicy prognozują, że mieszkania używane mogą drożeć. Jest zapaść na rynku czy jej nie ma? Skąd te sprzeczności w prognozach?
Marek Wełk:
Sprzeczność jest tylko pozorna, bo w jednym zdaniu zostały ujęte trzy niewykluczające się spostrzeżenia. Deweloperzy faktycznie mogą dokonywać promocyjnych obniżek cen. Jest to zupełnie normalne zjawisko w sytuacji zaostrzającej się konkurencji – zarówno ze strony innych deweloperów, jak również wracających na rynek mieszkań, wcześniej sprzedanych inwestorsko – która wymusza aktywniejsze formy sprzedaży, stosowanie upustów czy gratisów.
Zdecydowanie za wcześnie, by mówić, że na rynku jest zapaść czy kryzys. Mamy raczej do czynienia z normalizowaniem się sytuacji i stabilizacją cen. Nie znaczy to, że nie będą występować jej lokalne wahania, lecz zmiany te nie będą już tak gwałtowne jak w czasie określanym jako boom na rynku nieruchomości. Trzeba pamiętać, że w kraju wciąż utrzymuje się ogromny deficyt mieszkań szacowany na 1,5 – 2 mln lokali.
Od wielu miesięcy deweloperzy kuszą klientów rabatami, dodają do mieszkania samochody czy darmowe piwnice i garaże. O czym to świadczy?