Pod koniec III kwartału w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi w ofertach deweloperów znajdowało się ponad 36 tys. mieszkań (dane firmy badawczej Reas) czekających na klientów. To o ponad 20 proc. więcej niż jeszcze przed rokiem. Od dwóch kwartałów na rynki głównych miast Polski trafia więcej mieszkań, niż jest na nie chętnych. W II kwartale różnica ta wynosiła aż 40 proc.
[wyimek][b]36 tys.[/b] mieszkań czeka na chętnych w największych miastach[/wyimek]
Czy to oznacza, że deweloperzy spodziewają się eksplozji popytu na mieszkania nad Wisłą i dlatego wprowadzają na rynek kolejne lokale? Niekoniecznie. Dla wielu jest to sposób na minimalizację strat związanych z przeceną kupionych na górce cenowej gruntów budowlanych. W portfelach deweloperów nie brak bowiem działek, których nominalny koszt nabycia (nie uwzględniając kosztu pieniądza) w przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania jest dwa razy wyższy, niż wynoszą obecne stawki rynkowe. Zrealizowanie na nich zyskownej inwestycji w dzisiejszych czasach jest często niemożliwe. Dlatego wielu deweloperów, zamiast czekać na kolejną hossę na rynku lub odpisać część wartości działki, decyduje się jednak na zabudowanie kłopotliwego gruntu i sprzedaż wzniesionego tam budynku po kosztach. – To ucieczka do przodu, na którą decyduje się wiele firm deweloperskich – mówi Karol Antkowiak, prezes Gant Development.
Co ciekawe, przy realizacji tych często nierentownych przedsięwzięć deweloperzy otrzymują wsparcie banków. Dlaczego? Dla banków udzielanie kredytu na budowę jest często jedynym sposobem na rozwiązanie problemu, jakim są tzw. zagrożone kredyty, udzielone w czasach hossy na zakup gruntu. Zabezpieczeniem dla zaciągniętego kredytu były często działki kupione z uzyskanych od banku pieniędzy. Dziś okazuje się, że po głębokiej przecenie ziemi wartość zabezpieczenia jest nawet o kilkadziesiąt procent niższa od wartości pozostałego do spłaty kredytu, co powoduje konieczność zawiązania rezerw.
– Polscy deweloperzy dość sumiennie spłacają kredyty, ale mimo to sytuacja banków nie jest komfortowa – ocenia Steven Baxted, szef zespołu doradztwa dla rynku budownictwa i nieruchomości KPMG. Banki decydują się na udzielanie kredytów budowlanych również dlatego, że wiele z nich przekonało się, że zajęte od dłużników grunty niezwykle trudno sprzedać dziś po cenach pozwalających rozwiązać problem z akceptowalnym dla banku uszczerbkiem finansowym.