Kłopoty z zakończeniem spraw licznych spadkobierców

Niewezwanie do udziału w sprawie o zasiedzenie osoby zainteresowanej nie powoduje nieważności postępowania

Publikacja: 13.04.2011 04:50

Kłopoty z zakończeniem spraw licznych spadkobierców

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Potwierdził to Sąd Najwyższy w postanowieniu z 25 marca 2011 r. (sygnatura akt: IV CK 1/11)

.

Kwestia ta ma duże znaczenie w sprawach o stwierdzenie nabycia spadku oraz o zasiedzenie rozpatrywanych w postępowaniu nieprocesowym. Niejednokrotnie z różnych względów zainteresowani latami zwlekają z wszczęciem takich spraw. Tymczasem starsi ludzie schodzą z tego świata, a ich miejsce jako wnioskodawcy lub uczestnicy postępowania zajmują spadkobiercy. Bywa, że po latach trudno się ich doliczyć. W razie śmierci każdego uczestnika czy wnioskodawcy  sąd musi z urzędu zawiesić postępowanie, aż zgłoszą się lub zostaną wskazani następcy prawni (spadkobiercy). To oznacza konieczność uzyskania przez nich postanowienia sądu o stwierdzeniu nabycia spadku albo aktu poświadczenia dziedziczenia. To także trwa. Niejednokrotnie po podjęciu postępowania okazuje się, że zmarł kolejny uczestnik i znów trzeba czekać na potwierdzenie prawa do spadku po nim. Bywa, że powtarza się to kilkakrotnie i liczba osób, które sąd powinien wezwać do udziału w sprawie, rośnie.

Tak było w sprawie wszczętej z wniosku Anny B. w  pierwszej  połowie lat 90.  Jej brat bez  aktu notarialnego nabył w 1947 r. działkę o pow. ponad 2 tys. mkw. Na podstawie pisemnej umowy  11  listopada 1951 r.  sprzedał jej część,  1112 mkw.,  Annie B. i jej mężowi Bernardowi B. W 1963  r. zezwolili oni na wzniesienie domu  na części tej działki synowi Brunonowi i jego żonie Teresie. W 1984 r. dom ten został rozbudowany.

Jeśli w sprawie nie uczestniczył były właściciel, to postępowanie i tak jest ważne

Podczas  sprawy o zasiedzenie powstała wątpliwość, czy wzniesienie i rozbudowa domu były czynnościami  władczymi  Teresy i Brunona B., czy władali częścią  nieruchomości  jak właściciele. Oni sami  twierdzili, że tak,  i oponowali przeciwko stwierdzeniu  zasiedzenia części działki, na której gospodarowali, na rzecz Anny B.

Sąd I instancji uwzględnił wniosek Anny B. co do całości działki. Sąd II instancji zaakceptował to orzeczenie i apelację Brunona  i Teresy B. oddalił. Podobnie jak sąd I  instancji stwierdził, iż nie ma podstaw do przyjęcia, że samoistnymi posiadaczami części  nieruchomości, z której korzystali, byli oni,  a nie rodzice. Uznał, że wedle przepisów prawa rzeczowego, które miały zastosowanie w tej sprawie, okres zasiedzenia dla posiadacza w złej wierze wynosił 30 lat i upłynął  11 listopada  1981 r.

Od tego orzeczenia kasację wniosła w 1995 r. uczestniczka postępowania Teresa B. Przekonywała, że teść i teściowa byli posiadaczami samoistnymi w dobrej wierze, a więc wedle ówczesnych przepisów, które dla takich posiadaczy przewidywały 20-letni okres zasiedzenia, nabyli własność nieruchomości na zasadzie wspólności majątkowej małżeńskiej  dziesięć  lat wcześniej, bo 11 listopada 1972 r. W związku z tym w sprawie o zasiedzenie powinni uczestniczyć – obok Anny B. – także spadkobiercy Bernarda B. Nie uczestniczyli – argumentował autor kasacji – a więc postępowanie było nieważne. Nadal też Teresa B. przekonywała, że ona i jej mąż byli posiadaczami samoistnymi części działki, a więc teściowa ani teść nie mogli jej zasiedzieć.

Po wniesieniu kasacji kolejno umierały wnioskodawczyni i jej synowa, a przed  uzyskaniem przez  ich spadkobierców stwierdzenia nabycia spadku i zgłoszeniem się do sprawy  kolejni z kręgu tych spadkobierców. Sąd Najwyższy mógł rozpoznać  kasację  po ustaleniu kręgu następców prawnych wnioskodawczyni   Anny B. i uczestników dopiero teraz.

SN  kasację oddalił. Sędzia Marian Kocan zaznaczył, że zarzut nieważności postępowania jest bezpodstawny. Powołał się na ugruntowany pogląd SN, że nawet jeśli w sprawie o zasiedzenie nie uczestniczył poprzedni właściciel, postępowanie nie jest nieważne; ma on tylko możliwość wznowienia postępowania.

SN nie znalazł także podstaw do zmiany oceny charakteru posiadania Anny B. i jej męża oraz ich syna i synowej. Brunon i Teresa B. – mówił sędzia – rzeczywiście korzystali z nieruchomości, ale decyzje o budowie, a nawet rozbudowie uzależnione były od Anny i Bernarda B. Materiał dowodowy nie pozwala przyjąć, iż syn i synowa dali wyraz temu, że są właścicielami i podejmują decyzje niezależnie od nich.

Potwierdził to Sąd Najwyższy w postanowieniu z 25 marca 2011 r. (sygnatura akt: IV CK 1/11)

Kwestia ta ma duże znaczenie w sprawach o stwierdzenie nabycia spadku oraz o zasiedzenie rozpatrywanych w postępowaniu nieprocesowym. Niejednokrotnie z różnych względów zainteresowani latami zwlekają z wszczęciem takich spraw. Tymczasem starsi ludzie schodzą z tego świata, a ich miejsce jako wnioskodawcy lub uczestnicy postępowania zajmują spadkobiercy. Bywa, że po latach trudno się ich doliczyć. W razie śmierci każdego uczestnika czy wnioskodawcy  sąd musi z urzędu zawiesić postępowanie, aż zgłoszą się lub zostaną wskazani następcy prawni (spadkobiercy). To oznacza konieczność uzyskania przez nich postanowienia sądu o stwierdzeniu nabycia spadku albo aktu poświadczenia dziedziczenia. To także trwa. Niejednokrotnie po podjęciu postępowania okazuje się, że zmarł kolejny uczestnik i znów trzeba czekać na potwierdzenie prawa do spadku po nim. Bywa, że powtarza się to kilkakrotnie i liczba osób, które sąd powinien wezwać do udziału w sprawie, rośnie.

Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Rok rozczarowań w dziedzinie nieruchomości i budownictwa