Państwo K. 20,5-metrowe mieszkanie w sercu Warszawy zajmują od 2003 r. Oboje pracowali w śródmiejskim Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami. On był dozorcą, a ona księgową. – Umowa najmu została zawarta na czas, w którym pan K. był gospodarzem domu – mówi Mateusz Dallali, rzecznik ZGN. – W 2005 r. państwo K. dostali umowę bezterminową – dodaje.
W 2007 r. z pracy odeszła pani K. Dwa lata później jej mąż został zwolniony razem z 44 innymi dozorcami. Dzielnica zleciła sprzątanie nieruchomości firmom zewnętrznym. Małżeństwo podjęło pracę poza samorządem. Nadal jednak zajmuje lokal komunalny.
– Rodzina trzykrotnie składała wniosek o wykup mieszkania: w 2005, 2009 i 2010 r. – informuje Urszula Majewska, rzeczniczka śródmiejskiego urzędu. Dodaje, że miasto początkowo nie mogło sprzedać lokalu, bo był przeznaczony tylko dla dozorcy, a przepisy nie pozwalały na prywatyzację służbówek.
Kiedy lokal stał się czynszówką, dzielnica rozpatrywanie wniosku o wykup wstrzymała. – Okazało się, że państwo K. są właścicielami niezabudowanej nieruchomości w innej dzielnicy Warszawy. Mają pozwolenie na budowę domu. A w takim przypadku nie można sprzedać lokalu komunalnego – tłumaczy Urszula Majewska.
Jak ustaliliśmy, zezwolenie na budowę zostało wydane w 2010 r. Na działce może stanąć czterokondygnacyjny budynek o powierzchni całkowitej ponad 200 mkw. Urzędnicy ze Śródmieścia próbują teraz podważyć umowę najmu mieszkania.