Tak stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny po rozpatrzeniu sporu sąsiedzkiego o legalność rozbudowy niewielkiego budynku rekreacyjnego, posadowionego blisko granicy działek.
Właścicielka jednej z działek oprotestowała inwestycję rozbudowy domku sąsiada, gdyż jej zdaniem powiększany budynek niebezpiecznie zbliżył się do granicy działek oraz poważnie zasłaniał jej widok z okna. Dodała, że w świetle przepisów domek jest „pełnoprawnym" budynkiem, a jego budowa oraz lokalizacja ściśle podlega przepisom prawa budowlanego, w tym dotyczących warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie.
Sprawę legalności rozbudowy skontrolował najpierw powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, a następnie wojewódzki. Oba organy zgodnie stwierdziły, że pomimo obiekcji kobiety nie ma przeszkód do legalizacji projektu budowlanego domku letniskowego oraz nałożenia na inwestora obowiązku uzyskania decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.
Zdaniem nadzoru budowlanego budynek letniskowy nie może być uznany za budynek, a jedynie za budowlę, co potwierdzają inspektorskie oględziny. Według nich obiekt oparty jest jedynie na bloczkach betonowych, nie posiada fundamentów, co pozwala stwierdzić, że nie jest trwale związany z gruntem.
Urzędnicy stwierdzili, że już sama technologia uformowania fundamentu zmienia charakter obiektu. Zdaniem inspekcji posadowienie obiektu letniskowego na fundamentach punktowych wykonanych z bloczków, które nie wiążą go z gruntem uniemożliwia zakwalifikowanie go do kategorii obiektu budowlanego. Dodali, że skoro domku nie można zaliczyć do budowli, brak jest podstaw do stosowania przepisów rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie.