W ciągu trzech kwartałów br. sprzedaliście 1901 mieszkań, na co liczycie w całym roku? Co będzie dalej? Pojawiają się pytania o przyszłość „Bezpiecznego kredytu”, o politykę mieszkaniową. Jak program przekłada się na sprzedaż Atalu i co, jeśli go zabraknie?
W październiku i listopadzie sprzedaż kształtowała się na poziomie około 300 lokali miesięcznie, takiej samej liczby spodziewamy się w grudniu. Szacujemy więc, że w całym roku sprzedamy 2,8 tys. mieszkań. Przypomnę, że na początku roku zakładaliśmy, że to będzie około 2–2,2 tys.
„Bezpieczny kredyt” ma istotny wpływ, jak u każdego większego dewelopera, ale to nie jest jedyna grupa klientów. Mamy ofertę zdywersyfikowaną nie tylko geograficznie, ale też produktowo. Zakładamy, że na początku przyszłego roku faktycznie program może się zakończyć. Jednak spodziewam się, że jakiś rodzaj wsparcia popytu przez państwo i tak się pojawi. Czy to będzie dokładnie taki sam program, czy zmodyfikowany – zobaczymy. Oczekujemy, że sprzedaż w 2024 r. będzie nie gorsza niż w 2023 r., a jeśli będzie kontynuacja wsparcia nabywców, to nawet lepsza, rzędu 3,5–3,6 tys. Bez żadnego wsparcia sprzedaż byłaby niższa, no ale nie o połowę, raczej 20–25 proc. Jaka będzie polityka nowego rządu, nikt nie wie, ale trudno mi sobie dziś wyobrazić, że przy tylu zapowiedziach w kampanii wyborczej nie będzie żadnego wsparcia nabywców.
Program „Bezpieczny kredyt” krytykowano za rozgrzanie popytu bez zadbania o wsparcie podaży – i ta nierównowaga to jedna z przyczyn wzrostu cen mieszkań. Jakie miałby pan oczekiwania wobec rządu, żeby przywrócić równowagę?
Mam stałe poglądy w tej sprawie. Dla wszystkich uczestników rynku: klientów, deweloperów, państwa kluczowe kwestie to zwiększenie podaży gruntów, więcej planów miejscowych i redukcja procedur administracyjnych. Procedury muszą być też ujednolicone, bo dziś co samorząd, to inne oczekiwania. Potrzebna jest jednolita lista rzeczy potrzebnych do uzyskania pozwolenia na budowę w części zarówno kubaturowej, jak i sieciowej. Nie będzie tak, że nagle deweloperzy zwiększą produkcję o 50 proc., bo da się np. zwiększyć skokowo przepustowość sieci w jakiejś dzielnicy, ale myślę, że zwiększenie o 20–30 proc. dzięki uproszczeniom to realny wynik.