O wyraźnym ożywieniu na rynku wtórnym mówi Renata Cimaszewska, członek zarządu m2 Group z Warszawy. – Pomimo coraz większej oferty deweloperów mieszkania używane wciąż cieszą się dużym zainteresowaniem – zauważa. – Dobra koniunktura powinna się utrzymać również w nadchodzących miesiącach. Część klientów chce zaciągnąć kredyt na starych warunkach, przed podniesieniem minimalnego wkładu własnego do 20 proc. Nie jest to jednak czynnik determinujący. Zdecydowana większość klientów, bo ok. 70 proc., kupuje mieszkania za gotówkę lub posiłkuje się małym kredytem.
Chwilowa panika
– Koniec roku przynosi zwykle więcej transakcji niż poprzednie kwartały. To najgorętszy okres w roku – dopowiada Joanna Lebiedź, pośredniczka z RE/MAX Action. – Od pamiętnej paniki i owczego pędu w latach 2006–2007 na rynku wtórnym mamy do czynienia z pogłębiającym się spadkiem cen. Do tego dochodzi zmniejszająca się zdolność kredytowa klientów.
Zdaniem Joanny Lebiedź wzrost minimalnego wkładu własnego od stycznia 2017 r. może wywołać chwilową panikę. – Takie zmiany sztucznie napędzają rynek, który po krótkiej panice zapada w letarg i czeka na ożywienie koniunktury – komentuje. A Łukasz Browarczyk, pośrednik z trójmiejskiej agencji BIG Nieruchomości, podkreśla, że dziś na rynku wtórnym sprzedaje się dużo i szybko. – Ruch od kilku miesięcy jest bardzo duży – mówi. – Rośnie liczba transakcji gotówkowych. Zdecydowana większość to zakupy inwestycyjne – z myślą o wynajmie albo szybkiej odsprzedaży nieruchomości.
Browarczyk zwraca uwagę, że szybkie transakcje zdominowały dzisiejszy rynek. – Atrakcyjnie wycenione mieszkania sprzedają się nawet w kilka godzin. Szerokie grono klientów tylko wypatruje okazji – opowiada ekspert BIG Nieruchomości. – Wszelkie przetargi i licytacje, gdzie cena wywoławcza jest niższa od rynkowej, wzbudzają ogromne zainteresowanie inwestorów. Zdarza się, że przy takim trybie sprzedaży cena wzrasta nawet o 100 procent.