Właściciele i ich spadkobiercy, którym po II wojnie światowej zabrano na terenie Warszawy nieruchomości, a nie złożyli wniosku dekretowego w terminie, będą mogli liczyć na rekompensatę. Projekt dużej ustawy reprywatyzacyjnej autorstwa Patryka Jakiego i Kamila Zaradkiewicza uderza zaś w Zabużan oraz właścicieli firm będących osobami fizycznymi i aptekarzy. I jedni, i drudzy nie dostaną rekompensat.
Kto straci, kto zyska
W piątek na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości pojawił się projekt ustawy o zrekompensowaniu niektórych krzywd wyrządzonych osobom fizycznym w skutek przejęcia nieruchomości lub zabytków ruchomych przez władze komunistyczne po 1944 r. Dotyczy całej Polski i ma obowiązywać już od 1 stycznia 2018 r.
Od tego dnia przez rok dawni właściciele oraz spadkobiercy będący obecnie obywatelami Polski będą mogli składać wnioski do urzędów wojewódzkich – oznacza to, że brak obywatelstwa pozbawi rekompensaty. W wypadku spadkobiercy będzie mogła to zrobić najbliższa rodzina, czyli zstępni (m.in. syn, wnuk, prawnuk), wstępni (rodzice, co jest nierealne, bo już nie żyją) oraz małżonkowie. Projekt zabrania występowania z roszczeniami handlarzom roszczeń. Wniosków w tej sprawie nie będą mogły składać osoby prawne, np. spółki.
Z rekompensat nie będą mogły skorzystać osoby, którym nieruchomość zabrano na podstawie dekretu o przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej.
– Na podstawie tego dekretu zabierano także osobom fizycznym, nie tylko prawnym. Teraz ci ludzie nic nie otrzymają. Dla nich jest to krzywdzące – uważa Łukasz Bernatowcz, radca prawny.