– Ostatnio udało nam się sprzedać mieszkanie w ciągu dwóch dni. Nie była to żadna rewelacja: rozkładowe, małe trzy pokoje o pow. 52 mkw., po remoncie, razem z meblami. Znajdowało się na dziewiątym piętrze w dziesięciopiętrowym budynku z końca lat 70. przy ul. Jana Olbrachta. Kosztowało 317 tys. zł, ale cenę udało się zbić o 10 proc. – opowiada Jerzy Sobański z biura nieruchomości Akces.
Dodaje jednak, że nie zwiastuje to ożywienia na rynku. – Po prostu mieszkanie trafiło w gust i możliwości klienta. W dodatku cena była adekwatna do wartości i – co ważne – klientka miała gotówkę i była zdecydowana na szybką finalizację transakcji – wyjaśnia Jerzy Sobański.
[b]Konsensus po miesiącach[/b]
Średni okres sprzedaży mieszkania wynosi dziś trzy – cztery miesięcy. Nie brak jednak i ofert czekających na nowego właściciela od roku czy dwóch lat. Najszybciej udaje się sprzedać mieszkanie, którego cena ofertowa zbliżona jest do ceny rynkowej. Lokalizacja ciągle jest na dalszym planie, choć oczywiście pozostaje jednym z najważniejszych kryteriów podczas podejmowaniu decyzji o transakcji.
Jerzy Sobański twierdzi, że na razie nie ma co liczyć na zawieranie większej liczby transakcji w szybkim tempie. – Takie umowy podpisywano dwa lata temu. Dzisiaj każda transakcja jest sukcesem. Np. sprzedałem właśnie mieszkanie, które w bazie było od lipca 2009 r. Uważam to za sukces, bo skłoniłem sprzedającego do obniżenia stawki, a kupującego do podwyższenia ceny. Dogadali się po dwóch miesiącach negocjacji – opowiada Sobański.