Na portalach internetowych i w prasie pojawiają się ogłoszenia o „sprzedaży” mieszkań budowanych przez towarzystwa budownictwa społecznego. Chcą je „sprzedać” najemcy. Jedno z nich, o powierzchni 49 mkw., z dwoma pokojami, mieści się przy ul. Wileńskiej w Warszawie. Sprawdziliśmy jako potencjalni klienci, na jakich zasadach można „kupić” taki lokal od jego najemcy.
[srodtytul]W ciągłym obrocie[/srodtytul]
– To nowe, kilkuletnie mieszkanie, kompletnie umeblowane. Meble były robione na zamówienie – zachwala ogłoszeniodawca. Bez obaw opowiada o lokalu. – Kuchnia jest otwarta na salon. Jest też osobna sypialnia – mówi. Za lokal żąda zwrotu wpłaconej do TBS partycypacji w wysokości 77 tys. zł. Ale na tym nie koniec. Dodatkowe... 100 tys. zł trzeba zapłacić jako tzw. odstępne.
– Te pieniądze pokryją koszty wykończenia i umeblowania lokalu. Zarobek dla mnie będzie już niewielki – zapewnia ogłoszeniodawca. Dopytujemy, czy możemy przeprowadzić taką transakcję legalnie. – Przecież nie będziemy właścicielami mieszkania, tylko najemcami. Czy możemy w ogóle kupić lokal od jego najemcy? – niepokoimy się. Sprzedający zapewnia, że sam kupował to mieszkanie od poprzedniego lokatora. – Mieszkania TBS są w ciągłym obrocie. Nie ma z tym problemu. Wszystko jest legalne – zapewnia.
Do wzięcia w Warszawie było niedawno 60-metrowe mieszkanie z 2005 r. w TBS na Żoliborzu. Były partycypant zachwalał lokal w TBS jako świetnie utrzymany i atrakcyjnie wykończony. Atutem była też lokalizacja: przy ul. Opalińskiej, w bliskim sąsiedztwie stacji metra. Najemca za odstąpienie lokalu żądał 250 tys. zł.