Reklama
Rozwiń

Atal debiutuje na rynku w Warszawie

Budowę pierwszego osiedla w Warszawie rozpoczyna spółka Atal. Czy jest tu miejsce dla kolejnych graczy?

Publikacja: 25.06.2012 03:22

Atal w różnych miastach – w Krakowie, Katowicach, Wrocławiu i Łodzi – prowadzi 16 inwestycji. Czy nie obawia się wejścia na stołeczny rynek, gdzie deweloperzy oferują ponad 19 tys. mieszkań? Zbigniew Juroszek, prezes spółki Atal, podkreśla, że rynkowi w Warszawie jego firma przygląda się od dawna.

– Dziś wygląda on inaczej niż jeszcze w 2008 roku, kiedy był w stanie wchłonąć wszystko, nawet lokale o złej jakości. Na rynek trafiały kiepskie mieszkania w astronomicznych cenach – mówi „Rz" prezes Zbigniew Juroszek. – Lokal, który powinien kosztować 7 tys. zł za mkw., oferowano za 9 tys. zł, a mieszkanie warte 9 tys. zł za mkw. wystawiano za 12 tys. zł, zakładając, że klient w Warszawie jest bardzo bogaty i przyjmie każdą cenę. To wprawiało nas w osłupienie. Klient był traktowany jak intruz, odsyłało się go z biura do biura, od Annasza do Kajfasza. Standardy obsługi klienta były dla nas nie do przyjęcia.

Prezes spółki Atal zauważa, że z czasem na tym rynku zaczęły się pojawiać konkurencyjne oferty, co go ostudziło. – Okazało się, że kiepskie, źle zaprojektowane, niefunkcjonalne mieszkania nie znajdują nabywców. To te właśnie mieszkania zalegają na rynku do dziś – mówi Juroszek. – Po 2008 roku rynek stał się rynkiem konsumenta. Firm jest mniej, a klient stawia na doświadczonych, sprawdzonych deweloperów. Uznaliśmy, że w Warszawie jest dla nas miejsce – tłumaczy.

I podkreśla, że jego firma chce przyciągnąć klientów m.in. standardami obsługi. – Chcemy też pokazać, że to nie bliskość centrum decyduje o jakości i atrakcyjności osiedla. My wybieramy także tereny oddalone od śródmieścia, ale dobrze z nim skomunikowane – przyznaje Juroszek.

Po prawej stronie

Pierwsze warszawskie osiedle Atala – Apartamenty Marina – powstaje przy ul. Krzyżówki, na granicy Pragi-Północ i Białołęki. Deweloper zaplanował tu 178 mieszkań. Ceny mkw. to ok. 6 tys. zł. Osiedle będzie gotowe w drugim kwartale 2014 roku.

Zbigniew Juroszek ma nadzieję, że jego firma wybuduje w Warszawie kolejne osiedla. – Nadal analizujemy oferty gruntów. Jednak ceny działek w stolicy wciąż są bardzo wysokie. W innych miastach ziemia staniała o 20–30 proc. Ostatnio na przykład kupiliśmy w Krakowie działkę z 40-proc. rabatem. W Warszawie na razie nie ma co liczyć na takie zniżki, a negocjacje ciągną się miesiącami – zauważa prezes.

A jak inni niedawni debiutanci oceniają warszawski rynek? Michał Sapota, wiceprezes spółki Murapol, która weszła do stolicy w czerwcu ub.r. z projektem Cztery Pory Roku przy ul. Berensona na Białołęce (5,9 – 6,4 tys. zł za mkw.), podkreśla, że Warszawa to strategiczny rynek, dlatego każdy deweloper, który chce być liczącym się graczem w kraju, powinien tu być.

Niedrogie i nieduże

– Stołeczny rynek jeszcze przez lata będzie atrakcyjny, jest bowiem najbardziej chłonny. Cały czas napływają tu nowi mieszkańcy, a ci, którzy już tu są, zmieniają standard lokali oraz lokalizację, np. z bardziej odległych dzielnic przenoszą się do tych uznawanych za prestiżowe, jak Mokotów czy Żoliborz – tłumaczy Michał Sapota. Według niego mieszkanie musi być atrakcyjne, tanie i nieduże, aby przeciętny klient mógł zaciągnąć na nie kredyt. – I żadne dodatkowe zachęty nie są konieczne – ocenia wiceprezes Murapolu. Zdradza, że jego firma planuje w Warszawie kolejną inwestycję.

Ponad dwa lata temu pierwszy projekt w Warszawie – Kaskadę na Woli – zaczął realizować Gant Development. Niedawno na rynek trafił drugi stołeczny projekt tego dewelopera – Royal House, który ma powstać przy ul. Jana Kazimierza. Małgorzata Urbaniak, analityk rynku nieruchomości w Gant Development, podkreśla, że rynek warszawski generuje największy popyt, co przyciąga deweloperów. – Projekty muszą być bardzo dobrze dopasowane do oczekiwań klientów. Liczą się m.in. lokalizacja, dobra komunikacja, dostęp do punktów handlowo-usługowych, a także udogodnienia w samym budynku – wylicza Małgorzata Urbaniak.

Opinia:

Michał Okoń, dyrektor sprzedaży, Marvipol

Na rynku nieruchomości, zwłaszcza warszawskim, widać marginalizację niedużych firm deweloperskich, oferujących małe projekty o niewielkiej wartości. Na pewno jednak jest w stolicy miejsce dla nowych deweloperów.

Pierwszą rynkową niszę może zająć firma, która „buduje i nie reklamuje". W tym modelu biznesowym całość przepływów finansowych zbudowana jest w oparciu o trzy-, czteroletni program inwestowania w nieruchomości i odzyskanie środków po roku – dwóch od zakończenia budowy.

Gotowe mieszkania w zestawieniu z lokalami w budowie dają deweloperowi silną pozycję przetargową. Taki projekt jest więc dla firmy zyskowny. Drugą lukę rynkową może wypełnić deweloper, który wprowadzi nowy standard mieszkań – lokale już wykończone.

—aig

Atal w różnych miastach – w Krakowie, Katowicach, Wrocławiu i Łodzi – prowadzi 16 inwestycji. Czy nie obawia się wejścia na stołeczny rynek, gdzie deweloperzy oferują ponad 19 tys. mieszkań? Zbigniew Juroszek, prezes spółki Atal, podkreśla, że rynkowi w Warszawie jego firma przygląda się od dawna.

– Dziś wygląda on inaczej niż jeszcze w 2008 roku, kiedy był w stanie wchłonąć wszystko, nawet lokale o złej jakości. Na rynek trafiały kiepskie mieszkania w astronomicznych cenach – mówi „Rz" prezes Zbigniew Juroszek. – Lokal, który powinien kosztować 7 tys. zł za mkw., oferowano za 9 tys. zł, a mieszkanie warte 9 tys. zł za mkw. wystawiano za 12 tys. zł, zakładając, że klient w Warszawie jest bardzo bogaty i przyjmie każdą cenę. To wprawiało nas w osłupienie. Klient był traktowany jak intruz, odsyłało się go z biura do biura, od Annasza do Kajfasza. Standardy obsługi klienta były dla nas nie do przyjęcia.

Nieruchomości
Przedmieścia kuszą niższymi cenami mieszkań
Nieruchomości
Najem mieszkań na huśtawce. Ile zapłaci lokator?
Nieruchomości
Rynek wtórny. Nie ma co czekać na cenowy cud
Nieruchomości
Tyle sprzedający chcą za mieszkania z drugiej ręki
Nieruchomości
Nowy szef Speedwella w Polsce: wierzymy w rynek mieszkaniowy