Kiedy Gizela N. i Józef T. rozpoczynali starania o odzyskanie działek w centrum Gdyni, były one warte kilka milionów złotych. Ale gdy w wyniku długotrwałych procesów z miastem wreszcie je zwrócono, ich wartość spadła do zera.
Z działek przeznaczonych w miejscowych planach z 1988 r. i 1994 r. pod domy towarowe, hotele i gastronomię stały się placem publicznym i zielenią miejską z całkowitym zakazem zabudowy. Tak ustalał plan z 2011 r. Rada Miasta wyjaśniła, że wróciła do pierwszego planu rozbudowy Gdyni z 1926 r. oraz do kolejnych z lat 1928–1930, które przewidywały tu plac handlowy.
Sprawa zakończona ostatnio w Naczelnym Sądzie Administracyjnym stwierdzeniem nieważności części planu dotyczącej obu działek (sygn. II OSK 1339/12) sygnalizuje, że zwrot nieruchomości wcale nie musi oznaczać zrekompensowania straty.
– Władze samorządowe nie zauważają, że w ten sposób byłych właścicieli po raz drugi pozbawia się wartości ekonomicznych – mówi adwokat Roman Nowosielski. – I nie jest to odosobniona sytuacja.
W Warszawie 1,3 tys. mkw. obok Pałacu Kultury było gruntem budowlanym. Dziś zgodnie z planem Tadeusz Koss, który go odzyskał, może tylko postawić reklamę. Niewykluczone, że podobna perspektywa czeka upominających się o zwrot kolejnych 29 działek.