Deficyt mieszkań w miastach każe bić na alarm. Bo sprawiedliwość społeczna to dostępność domów. Mamy tylko jeden wybór: budować, budować, budować - piszą dziennikarze "Guardiana". Reporter brytyjskiego dziennika opowiada, że kiedy po raz pierwszy usłyszał historię swojej przyjaciółki, to nie mógł w nią uwierzyć.
Bitwa o apartament
Dziewczyna polowała na mieszkanie w San Francisco. Pomimo że miała pracę i była wiarygodna, przeszła wiele, szukając lokalu do wynajęcia. Po kilku tygodniach poszukiwań została zaproszona na wstępny pokaz, podczas którego właściciel apartamentu wybrał grupę najlepiej rokujących lokatorów, zanim jeszcze otworzył drzwi - czytamy na łamach "Guardiana".
Mieszkanie, choć drogie, było doskonałe: drewniane parkiety, mnóstwo światła, wysokie pomieszczenia. Dziewczyna była zachwycona. Kiedy przechadzała się po mieszkaniu pomyślała, że to może być jej nowy dom. Nagle do właściciela lokalu podszedł luzacko ubrany mężczyzna i powiedział, że płaci roczny czynsz z góry. Nie trzeba dodawać, kto zamieszkał w tym apartamencie.
- Tak, jak mówiłem, byłem sceptyczny. A potem usłyszałem w zasadzie identyczne historie, choć dotyczyły innych mieszkań. Były wśród nich wersje walki o mieszkanie w Londynie, kolejna opowieść dotyczyła przekupstwa agenta nieruchomości w Nowym Jorku, jeszcze kolejna opisywała strategię składania ofert przed oficjalnym ogłoszeniem wynajmu nieruchomości, kiedy to zamożni lokatorzy składają atrakcyjne propozycje właścicielowi, w czasie, gdy budynek jest dopiero przygotowywany do oddania - pisze dziennikarz "Guardiana".
Reporter podkreśla, że w tych historiach jest coś głęboko niestosownego. - Bezwzględny, bogaty najemca, który wykrada mieszkanie przedstawicielom klasy średniej objawił się jako archetyp mieszkańca miasta naszych czasów. Ma to tym większe znaczenie, że dostępność domów jest w kryzysie we współczesnych miastach - ocenia reporter.
Bitwa o dom
W okolicach zatoki Bay Area (San Francisco) mediana ceny za dwusypialniany dom przekroczyła 900 tys. dol., a mediana czynszu za taką nieruchomość przekracza 3 tys. dol. miesięcznie. Podaż domów jest tak niska, że wojny przetargowe o nieruchomość, a także tłumy ubiegających się o wynajem są normą.
Oczywiście San Francisco jest skrajnym przykładem prawdziwego jednak, światowego trendu. Wraz z następnym miliardem ubogich ludzi przybywających do miast tego świata, ponownym wyborem miejskiego życia przez klasę średnią i rosnącym bogactwem najlepiej rozwijających się gospodarek, miasta pękają w szwach.