150 proc. wzrosła przeciętna wartość domu w Szwecji w ciągu ostatnich 15 lat – wynika z danych Szwedzkiego Urzędu Statystycznego, do których dotarł Lion's Bank. Jeszcze szybciej drożały nieruchomości w Sztokholmie, gdzie w tym samym czasie wzrost wartości wyniósł 178 proc.
- Gdyby dodać do tego jeszcze informacje, że rynek ten nie miał do czynienia z korektą od 16 lat, wiele osób kupuje nieruchomości na kredyt, a deweloperzy nie nadążają z budową domów, to mamy prostą receptę na pęcznienie bańki spekulacyjnej, która w każdej chwili może pęknąć - prognozują eksperci Lion's Banku.
Podobne ostrzeżenia wobec Szwecji są formułowane już od dawna. Na przykład znany ekonomista - Robert Shiller, który przewidział pęknięcie bańki spekulacyjnej w USA zauważył, że w Szwecji ceny nieruchomości rosły przynajmniej tak szybko jak w innych krajach, gdzie rynek zdążył się już dawno załamać. Co więcej OECD już w listopadzie 2011 roku uznało, że nieruchomości są przewartościowane o 30 proc. Od tego momentu ceny wzrosły mniej więcej o kolejne 10 proc.
Na przeciwnym stanowisku stoi natomiast szwedzki bank centralny, który uznał, że ceny nieruchomości wcale nie oderwały się od fundamentów. Czas pokaże, które przewidywania były bliższe prawdy – komentują eksperci Lion's Banku.
Faktem jest jednak, że dziś popyt na nieruchomości w Szwecji jest stymulowany niskim oprocentowaniem kredytów. To wynosiło średnio 1,8 proc. w lutym br. Dla porównania dziś, gdy stopy procentowe w Polsce są na rekordowo niskim poziomie, przeciętne oprocentowanie kredytu hipotecznego jest około dwukrotnie wyższe niż w Szwecji. Nie bez znaczenia jest też niewielka podaż mieszkań za Bałtykiem. Przy sporym na nie zapotrzebowaniu widuje to ceny.