Co dla pani oznacza czwartkowy wyrok TSUE?
Wzięłam 400 tys. kredytu, który spłacamy już od 11 lat. Spłaciłam już 220 tys. zł, a kredyt na dzisiaj wzrósł do 520 tys. zł. Poszłam więc do sądu, aby się dowiedzieć, ile tak naprawdę należy się bankowi, bo nie byłam w stanie policzyć końcowej kwoty. Kurs franka był niestabilny. Dzisiejszy wyrok, a co za tym idzie, unieważnienie umowy, oznacza dla mnie zwrot różnicy między kwotą, którą do tej pory spłaciłam, a kwotą kredytu, który wzięłam, czyli 180 tys. zł.
Przed złożeniem pozwu korzystała pani z prawnika, jednak musiała pani przeanalizować możliwe scenariusze, porównać zyski i straty.
Jedyne, co miałabym do stracenia, to honorarium, które należało się prawnikowi. W sytuacji, w której sąd uzna nasze rację za słuszne, zysk będzie dużo większy. Badając z prawnikiem naszą umowę kredytową, zaczęliśmy utwierdzać się w przekonaniu, że mamy rację. Sąd w pytaniu do TSUE stwierdził, że klauzule abuzywne w naszej umowie są nieważne, czyli nas nie wiążą. To był sygnał, że ta umowa nie zostanie w takim kształcie, w jakim jest.
Czytaj także: