„Rzeczpospolita" dotarła do szczegółów projektu dużej ustawy reprywatyzacyjnej. W środę w południe zaprezentuje ją wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, projekt obejmie całą Polskę, a nie tylko stolicę. Nie będzie już zwrotu ziemi i budynków w naturze. Osoba, która wystąpi z roszczeniem, będzie mogła liczyć na odszkodowanie w wysokości 20 proc. wartości utraconej nieruchomości. By nie narażać budżetu państwa na zbyt wysokie wydatki, odszkodowania zostaną prawdopodobnie wypłacone w bonach reprywatyzacyjnych i obligacjach.
Sebastian Kaleta, członek komisji weryfikacyjnej, podkreśla, że komisja będzie wyjaśniać patologie z przeszłości, a dzięki nowej ustawie osoby uczciwie czekające na rekompensatę za utracone mienie w końcu się jej doczekają.
– Wcześniejsze projekty ustaw reprywatyzacyjnych zawierały podobne uregulowania. I bardzo dobrze, po co wyważać otwarte drzwi – komentuje dr Łukasz Bernatowicz, radca prawny.
Koncepcja bonów reprywatyzacyjnych pojawiła się w jedynej przyjętej przez parlament ustawie przygotowanej przez rząd Jerzego Buzka. Do rekompensaty za pomocą bonów miało dochodzić tam, gdzie nie był możliwy zwrot w naturze. W 2001 r. ustawę zawetował jednak prezydent Aleksander Kwaśniewski. A jeżeli obecny projekt otrzyma zielone światło od władz PiS, to ma duże szanse na uchwalenie i nie podzieli losu kilkunastu projektów ustaw, które w ciągu ostatnich lat przepadły na różnych etapach legislacyjnych. Projekt wzbudzi jednak duże emocje.