Projektów ustaw reprywatyzacyjnych, z których 21 wpłynęło do Sejmu, było wiele. Przedstawiane przez prezydenta RP, rząd, posłów, napotykały sprzeciw, głównie z powodów finansowych i społecznych.
Los projektów
Skalę wydatków zobrazowała jedyna uchwalona ustawa, przygotowana przez rząd Jerzego Buzka, lecz w 2001 r. zawetowana przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Przewidywała zwrot mienia w naturze, a jeśli było to niemożliwe – 50-proc. rekompensatę w bonach reprywatyzacyjnych. Koszt odszkodowań wyliczono na 44 mld zł. Ze względu na koszt przepadł też kolejny projekt, zaproponowany w 2005 r. przez rząd Marka Belki, ale z wyłączeniem gruntów warszawskich. Następny, opracowany w 2008 r. w Ministerstwie Skarbu, też z wyłączeniem gruntów warszawskich, i jego wersja z 2011 r., przewidująca 30 proc. rekompensaty, podzieliły los poprzednich. Podobnie wspólny projekt posłów PO i warszawskiego ratusza. We wrześniu 2016 r. udało się uchwalić tylko tzw. małą ustawę warszawską, która zablokowała m.in. oddawanie szkół.
Projekty przewidywały na ogół zwrot nieruchomości w naturze lub – jeśli było to niemożliwe – 20–50-proc. rekompensaty pieniężne i bony reprywatyzacyjne. Proponowano też bony kapitałowe, akcje lub udziały w spółkach oraz nieruchomości zamienne. Ale wciąż nie było zgody, komu i za jaki rodzaj mienia taki zwrot się należy.
Odpowiedzialność za reprywatyzację spadła więc na sądy. Okazało się to jednak kosztowne i pojawiły się patologie, zwłaszcza w Warszawie i Krakowie.
Sfera bezradności
– Doszło do dzikiej reprywatyzacji – ocenia poseł Piotr Kaleta, poseł PiS. – Problemy w Warszawie pokazują bezradność wobec tego procederu. Trzeba naprawiać błędy, które powstały wskutek braku ustawy reprywatyzacyjnej.