Osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunowie zawiesili protest w Sejmie. Spędzili w nim 40 dni, walcząc o respektowanie godności i praw osób pozbawionych możliwości normalnego funkcjonowania w społeczeństwie.
Zwracając publiczną uwagę na sprawy niezwykle istotne, doznali szykan, upokorzeń, fizycznej agresji, aroganckich wypowiedzi publicznych ze strony niektórych posłów. Byli poddani sterowanej politycznie fali hejtu w internecie. W ramach obserwacji uczestniczącej mogli zobaczyć cały smaczek politycznej bezwzględności. Miejsce poważnej rozmowy o sposobach poprawy ich sytuacji, nie tylko przecież majątkowej, wypełniły wywołujące uczucie zażenowania socjotechniczne zabiegi mające na celu upokorzenie i zdeprecjonowanie protestujących powiązane z suponowaniem niecnych intencji oraz zarzutami merkantylizacji choroby.
To zestaw znanych z politycznych bijatyk działań mających wywołać efekt społecznego odrzucenia. Tym razem armaty skierowano jednak przeciwko najsłabszym. Zapomniano o starym porzekadle głoszącym: „jeśli chcesz ujrzeć czyjeś prawdziwe oblicze, zwróć uwagę na jego stosunek do słabszych, bo silniejszych się boi". Wspomnienie owego spektaklu wywołuje uczucie wstydu i zażenowania. W demokratycznym państwie prawa realizującym zasady sprawiedliwości społecznej inaczej wyglądać powinna reakcja pełniących służbę publiczną na dramatyczne apele wykluczonej części społeczeństwa.
Miernik poziomu cywilizacyjnego
Miejsce obserwowanej przez 40 dni hipokryzji powinna zająć empatyczna próba zmiany prawa i rzeczywistego podejścia do tej istotnej grupy społecznej. Postawa wobec niepełnosprawnych jest jednym z podstawowych mierników poziomu cywilizacyjnego. Test w tym zakresie nie wypadł dla przedstawicieli władzy publicznej pozytywnie.
Z perspektywy ludzkiej, społecznej i prawnej nie da się wytłumaczyć gorszącego traktowania protestujących w Sejmie osób z niepełnosprawnościami.