Odkrycie to wygląda jak wyjęte z filmu o Indianie Jonesie. Nad Nilem, w rejonie IV katarakty (Hamadab) powstaje tama, spiętrzone wody wkrótce zaleją teren. Pod wodą znajdzie się mnóstwo zabytków. Polscy naukowcy przybywają w ten rejon, aby ratować, co się da.
Także twierdzę Tanta, znaną z opisu z 1821 roku i fotografii z 1905 roku. Fotografują, mierzą, rysują, zbierają zabytki wokół twierdzy. Ich zaciekawienie budzą potłuczone żarna w twierdzy i nad Nilem. Wypytują o nie miejscowych mieszkańców. Po rozmowie z nimi są zaskoczeni i zdumieni: żarna, kamienne moździerze, wcale nie służyły do ucierania mąki, tylko do kruszenia skały na proszek, z którego pozyskiwano złoto.
[srodtytul]Jak przed naszą erą [/srodtytul]
Jeden z mieszkańców wioski na wyspie Tanta, zagadnięty o żarna, wykopał na oczach zdumionych archeologów prawie kompletny egzemplarz. – Początkowo nie uwierzyłem w jego opowieść – wspomina dr Bogdan Żurawski kierujący w Sudanie misją Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW. – Powiedział mi, że jego ojciec i dziadek właśnie na tych wykopanych żarnach i na innych, podobnych, kruszyli złotonośne skały. Przywozili je wielbłądami z kopalń leżących na zachód od Nilu. Archeolodzy poważnie potraktowali tę opowieść i rozpoczęli poszukiwania. Z dobrym skutkiem. W pobliżu twierdzy znaleźli pozostałości basenów do płukania złota.
Zlokalizowali również miejsce, z którego pochodziło złoto: góry Gurgirib. Siedem kilometrów od Nilu, przy drodze biegnącej korytem wyschniętej dziś rzeki Wadi el Achla, mieści się wioska poszukiwaczy złota. – Osadę dużo wcześniej słychać, niż widać, z powodu łoskotu młotów, którymi siedzący w kucki mężczyźni kruszą grudy skalne. Jedyny element, który przypomina, że jesteśmy w XXI wieku naszej ery, a nie w XXI wieku przed naszą erą, to chiński silnik spalinowy używany do kruszarki ucierającej na proszek kamienie rozbijane ręcznie. Przed wiekami robiono to w kamiennych moździerzach i żarnach, których jest pełno w okolicy – wyjaśnia dr Żurawski.