[b][link=http://www.rp.pl/artykul/375348.html]Komentarz wideo[/link][/b]
Niemal całą swą dotychczasową karierę polityczną 48-letni Barack Obama oparł na dwóch filarach: nadziei i antybushyzmie. Jak dotąd przynosi to oszałamiające efekty.
– Jesteśmy nadzieją na przyszłość. Możemy uczynić ten świat takim, jaki powinien być – mówił podczas kampanii wyborczej. I choć jego krytycy, tacy jak prawicowy publicysta Charles Krauthammer, mówili raczej o „zuchwałości, z jaką Obama sprzedaje nadzieję”, demokrata porwał miliony. Także komitet przyznający pokojowego Nobla. Nagrody na tacy
Już jako stanowy senator w stolicy Illinois, Springfield wykazywał się przede wszystkim niezwykłą umiejętnością nawigowania na trudnym dla żółtodzioba terenie – tamtejsza scena polityczna słynie z brutalnych reguł gry.
– To bardzo inteligentny, a zarazem niezwykle ambitny człowiek. Nigdy nie spuszczał z oka głównej nagrody, a nagrodą tą z pewnością nie było Springfield. Jeśli zasługuje na to, by zostać prezydentem, to nie z powodu dokonań ustawodawczych – wspominał były republikański senator stanowy Steven Rauschenberger.