W nietłumaczonej na język polski powieści „Żaba" pisarz zajmuje się drażliwym tematem kontroli urodzin. To opowieść o położnej, która przyjęła na świat 10 tysięcy dzieci, a jako odpowiedzialna za lokalną politykę kontroli urodzin usunęła ponad 2800 ciąż, nie oszczędzając nawet swojej najbliższej rodziny.
– W odróżnieniu od innych pisarzy Mo Yan nie skupia się na analizowaniu bardzo obecnie modnej rewolucji kulturalnej, ale przede wszystkim pokazuje zwykłego człowieka wystawionego na różne życiowe próby. Wstrząsające są opisy działań ekipy wdrażającej wśród chłopów politykę jednego dziecka. Nie zawiodą się także miłośnicy tak częstego u tego autora surrealizmu, jak np. scena ataku stada żab próbującego zamordować ciotkę w ramach zemsty usuniętych płodów albo gdy hodowla żab okazuje się stajnią surogatek. Mo Yan świetnie pokazuje współczesne Chiny, przede wszystkim wszechobecny kult pieniądza, ale także zobojętnienie społeczne czy powszechne przyzwolenie na łamanie prawa – twierdzi Sarek.
Mo Yan to pseudonim. Pisarz urodził się w 1955 r. w prowincji Szantung. Podczas rewolucji kulturalnej pracował w tłoczni oleju. Jako 20-latek wstąpił do Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Głośno zrobiło się o nim w 1987 r., gdy na podstawie jego dzieła debiutujący reżyser Zhang Yimou nakręcił film „Czerwone łany".
Jego najsłynniejszą powieścią jest „Kraina wódki", którą zaczął pisać trzy miesiące po krwawej masakrze na placu Tiananmen. Pewien specjalista zostaje oddelegowany do odległej od Pekinu prowincji Alkoholandii, gdzie ma sprawdzić pogłoski o odrażających ekscesach, jakich rzekomo dopuszczali się tam pewni politycy. Wizytator jednak zamiast wyjaśnić zagadkę, ulega namowom i oddaje się z nimi praktykom kanibalistycznym.
„To przede wszystkim surrealistyczna projekcja dzisiejszych Chin. W tym groteskowo wykrzywionym obrazie współczesności kanibalizm Alkoholandii symbolizuje upadek moralności, patologię społeczeństwa, w którym jednostka nie ma znaczenia, a losy pojedynczego człowieka podporządkowane są obowiązującej ideologii" – pisze w „Chińskiej Kulturze Symbolicznej" prof. Lidia Kasarełło. Powieść pierwotnie ukazała się na Tajwanie. Dopiero gdy autor usunął drastyczne fragmenty, mogła ukazać się w ojczyźnie.
– Mo Yan nie jest dysydentem krytykującym władze i stawiającym opór. Często jest to zarzut wobec niego, ale nie oznacza to, że jest władzy posłuszny. Przez krytyków w kraju nazywany jest chińskim Kafką. Opowiada o życiu prostych ludzi, o ich problemach, w groteskowy i realistyczny sposób. Władza nie czuje się zagrożona taką literaturą – mówi Krzysztof Darewicz, przez 15 lat korespondent „Rz" w Pekinie.