Od 2012 roku, momentu, w którym Waszyngton i Kolorado jako pierwsze stany w USA zezwoliły na rekreacyjne użytkowanie marihuany, branża ta stale się rozrasta. Obecnie zezwala na to już jedna trzecia stanów. Marihuana medyczna legalna jest natomiast w około dwóch trzecich stanów.
W związku z zagrożeniami związanymi z globalnym ociepleniem klimatu, badacze z Uniwersytetu Stanu Kolorado postanowili sprawdzić, na ile rosnąca produkcja marihuany w Stanach Zjednoczonych, jest źródłem emisji gazów cieplarnianych.
W badaniu opublikowanym w magazynie "Nature Sustainability" naukowcy stwierdzili, że w pewnych przypadkach palenie marihuany może być bardziej szkodliwe dla środowiska niż wypicie piwa lub filiżanki kawy. Jednocześnie podkreślili, że większość konsumentów ignoruje środowiskowy koszt uprawy konopi w pomieszczeniach zamkniętych.
- W stanie Kolorado uprawa konopi pod dachem odpowiada za około 1,7 proc. rocznej emisji gazów cieplarnianych. Podobnie jak wydobycie węgla - powiedział w w rozmowie z agencją Reutera Jason Quinn, jeden z autorów badania. Podkreślił, że spowodowane jest to między innym ogrzewaniem, wentylacją czy klimatyzacją, które potrzebne są, aby utrzymać odpowiednie warunki dla roślin. Aby szybciej rosły, konopie potrzebują także intensywnego oświetlenia i użycia dodatkowego dwutlenku węgla.
Badacze twierdzą, że wstępne wnioski wskazują na to, że poziom emisji gazów cieplarnianych przy produkcji 0,1 grama marihuany, jest najprawdopodobniej wyższy niż w przypadku szklanki piwa, kieliszka alkoholu, filiżanki kawy czy papierosa.